50000 widzów w teatrze

50000 widzów w teatrze – jaki teatr jest niekoniecznie śmieszny i schlebiający niskim lotom, a równocześnie przyciąga całe tabuny widzów od ponad 13 lat.


50000 widzów w teatrze

50000 widzów w teatrze

11 marca 2005 roku w Teatrze Śląskim w Katowicach miała miejsce premiera “Oskara i pani Róży” E. E. Schmitta w mojej własnej adaptacji i reżyserii. Spektakl okazał się być wielkim hitem, albowiem gości na Scenie Kameralnej Teatru Śląskiego nieprzerwanie od ponad 13 lat, a całkiem niedawno, bo w czerwcu tego roku, zagrano 500 (sic!) przedstawienie tego tytułu, co biorąc pod uwagę, że na tej scenie mieści się setka widzów, a spektakl był zawsze grany przy nadkompletach, daje ponad 50000 widzów w teatrze, którzy obejrzeli ten spektakl.

I nie, nie piszę tego wszystkiego, aby się chwalić, albowiem są przecież inne tytuły, które grane są dłużej i przyciągnęły większą rzeszę widzów, ale wyjątkowe w tym wypadku jest to, że ten spektakl nie jest w żadnym wypadku lekką i łatwą rozrywką i ani nie flirtuje z widzem, ani mu ni schlebia, ani mu się nie narzuca tanim dowcipem i piórkami w czterech literach. To bardzo smutny spektakl o umieraniu i śmierci, a co jeszcze smutniejsze dotyczy to w tym wypadku śmierci kilkuletniego chłopca chorego na białaczkę i wiele było takich przypadków, kiedy widzowie w różnym wieku otwarcie płakali na tym spektaklu.

Co takiego zatem jest wyjątkowego, co czyni ten spektakl tak wielkim hitem?

Ano, nie wiem, bo gdybym to wiedział, byłbym bardzo bogaty mając receptę na sukces frekwencyjny. Ale podejrzewam, że oprócz znakomitych aktorów, jakimi są Alina Chechelska i Marek Rachoń, którzy w tym grają, spektakl nie jest właśnie, ani tanim kiczem “pod publiczkę”, ani trudnym i niezrozumiałym eksperymentem rodem ze “spółdzielni teatralnej”, a jest po prostu, albo wręcz aż, wobec niezrozumiałego bełkotu intelektualnego, który dominuje w dzisiejszym mainstreamie teatralnym, solidnie warsztatowo zrobioną sztuką, która jest tak zwanym “teatrem środka”, czyli plasującym się po środku między tanią rozrywką, a niezrozumiałym eksperymentem.

Niektórzy “wzięci” reżyserzy mówią, że takiego teatru nie ma, inni nim po prostu gardzą, a na pewno w obecnym teatrze zdominowanym przez braki warsztatowe tuszowane niezrozumiałym bełkotem intelektualnym, takiego teatru jest bardzo niewiele i właśnie dlatego, moim zdaniem, polski teatr w minionej dekadzie stracił jedną trzecią widzów, bo jak widać na powyższym przykładzie, jeśli robi się solidny i zrozumiały teatr, nie brakuje chętnych, żeby go zobaczyć.

Amen


#oskaripaniroza #KempinskyProject