Biennale Plakatu Teatralnego i “Lwów nie oddamy”
Biennale Plakatu Teatralnego i “Lwów nie oddamy” – to następna relacja mojego własnego wysłannika z Festiwalu TRANS/MISJE w Rzeszowie.
Anna Rzepa – Wertmann tym razem pisze o Biennale Plakatu Teatralnego w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie, oraz o spektaklu teatralnym “Lwów nie oddamy” na Festiwalu Sztuki TRANS/MISJE.
Drzewo o korzeniach na obie strony. Rzeka, której oba brzegi w sumie podobne są…
Kolor, forma, faktura
„Ponoć stara miłość nie rdzewieje, a pierwszej się nie zapomina…” Jak ulał to powiedzenie pasuje do mnie i …teatralnych plakatów. Przez przynajmniej połowę swojego żywota pacyfikowałam kolejne tapety pinezkami, by wylądował tam następny Pągowski, Starowiejski, Świerzy, Tomaszewski, Lenica, Marszałek alboć i Olbiński!
Dobry, nośny, intrygujący plakat teatralny cenię na równi z dziełami sztuki.
1/ Jisuke Matsuda za każdy ze swoich holograficzno – tęczowo- nietypowych dzieł, na czele z „Romeo i Julią” Williamowym
2/ Hamed Mehravaran – kto będąc w holu „Siemaszkowej” raz ujrzy ten perłowo- biało – czarny graficzny cud, spojrzy w oczy Shinfazzy (kuszącej Demonicy z perskiej mitologii) – zostanie tam dobrowolnie uwięziony na zawsze!
3/ doceniony drugą nagrodą przez Jury plakat Agnieszki Popek Banach oraz Kamila Banacha do „Opowieści o zwyczajnym szaleństwie” Petra Zelenki
4/szekspirowskie czarno – białe postery Agnieszki Zemiszewskiej do „Macbetha” oraz „Poskromienia złośnicy”
5/ szalono – anatomiczne projekty Roberta Voss: „Frankenstein” Mary Shelley Wollstonecraft
7/niezwykły poster Agnieszki Madej do „Romeo and Juliet”; minimalistycznie – dwukolorowa gra wyobraźni
8/ Li Mingliang – jedno z moich najnowszych „odkryć”
9/ takoż też i każda z praca Keitha Kitz!
10/ po równi Hemmat Elham oraz Mahdi Fatehi…
Na zakończenie tej części zapraszam na graficzną ucztę, oby smakowało oczom, duszy i wrażliwości!
Zacznijmy od podstaw, czyli od tego, czego tym razem jestem pewna „na spiż, mosiądz i adamant”.
Od zawsze była Ziemia zwana Beniowe Pole. Potem przyszli ludzie i nad Rzeką (którą nazwali San) nieopodal Drzewa postawili chaty, założyli wieś, nazwali ją Beniowa. Później urodzili się lub przybyli inni ludzie, wyznaczyli granice, ustanowili kraje – i tak było przez stulecia. Mieszkali obok siebie, pożyczali sobie pługa, wałka, sita, mąki, bawili dzieci, żenili się pomiędzy nacjami, odprowadzali na wieczny spoczynek niezależnie od wyznania (czyniąc to z poczucia serca, przyjaźni, wspólnoty, człowieczeństwa i sąsiedztwa).
San toczył wody, wiatr targał koronę starej lipy, Beniowa trwała: wielokulturowa, różno-wyznaniowa, wespół-ludzka, barwna. Mała ojczyzna dla Polaków, Ukraińców, Żydów, może Łemków lub Bojków. Potasznia, huta żelaza, tartaki, młyny wodno- parowe, nawet szutrownia; biednie nie było, łatwo nigdy, ale ludzie sobie pomagali, współistnieli, współtrwali, tworzyli swoją małą wspólnotę.*
Nagle okazało się, że po stuleciach współ-trwania Beniowa znalazła się po połowie w dwóch państwach, a Polacy i Ukraińcy mieszkać pospołu już nie mogą.
“(…)Po drugiej wojnie światowej 2.VI.1946r. polskie wojsko w ciągu godziny wysiedliło mieszkańców na punkt zborny w Tarnawie. Zostali oni wysiedleni w rejon Stryja. Inna wersja mówi że mieszkańcy nie chcieli wyjeżdżać i korzystając z nieuwagi żołnierzy zaczęli uciekać za San. Faktem jest że część mieszkańców schowała się za Sanem i tam już zostali. Z biegiem czasu uzyskali możliwość zamieszkania w przysiółkach Beniowej po Ukraińskiej stronie Sanu. Jednym z pierwszych był Petro Cekot. Obecnie w Beniowej po stronie polskiej nie ma zabudowań, zostały w latach 1946-1947 w całości spalone, dziś stoi tu jedynie drewniana “bacówka” – pamiątka po prowadzonych na tym terenie wypasach.(…)”*
Proszę o wybaczenie, ale cytat ten był niezbędny jak tlen w powietrzu i woda do życia. Zarówno woda, jak i pamięć swoich korzeni, pochodzenia, świadomości jest fundamentem bycia i istnienia. Z niejakim przerażeniem obserwuję większość z nas, którzy wpadamy z jednej zdradzieckiej sieci (zwanej „Obywatele Europy i Świata bez Granic”) w o niebo groźniejszą drugą („Ja Patriota Nacjonalista”!). Stajemy się nomadami, liśćmi lub źdźbłami miotanymi pracą i zyskiem po całym globie. Brak korzeni i świadomości swojego miejsca na Ziemi tłumacząc tym, że poznajemy świat, ludzi, zbieramy wrażenia. Nigdzie i z nikim się nie wiążemy, prowadzimy społecznościowe życie, wiedziemy naskórkowe powierzchowne rozmowy „o wszystkim i o niczym”, rzadko czymkolwiek głębiej się przejmując, przyspawani do smartusiów, stale w biegu, wiecznie w szalonym niedoczasie.
LWÓW NIE ODDAMY Katarzyny Szyngiery oraz Mirosława Wlekły, scenariusz Katarzyna Szyngiera, Marcin Napiórkowskiego oraz Mirosław Wlekły, video ze Lwowa Miłosz Kasiura, reżyseria Katarzyna Szyngiera, Scenografia Przemysław Czepurko i Katarzyna Ożgo, kostiumy Ireneusz Zając; obsada: Oksana Czerkaszyna (gościnnie), Dagny Cipora, Małgorzata Machowska, Mateusz Mikoś, Piotr Mieczysław Napieraj, Robert Żurek; inspicjent i sufler Małgorzata Depta;Teatr im. Wandy Siemaszkowej, prapremiera 26 sierpnia 2018 r.; spektakl zaprezentowany w ramach dnia Polskiego MFS TRANS/MISJE
https://kempinsky.pl/teatr-rzeszow.pl/article/16-biennale-plakatu-teatralnego-wyniki?l=2
*www.twojebieszczady.net/zj/beniowa.php
* tamże
*https://kempinsky.pl/teatr-rzeszow.pl/shows/76?m=22; w wersji analogowej tego cytatu proszę szukać na str.7 przepięknie wyedytowanego programu do spektaklu „Lwów nie oddamy”
#festiwaltrans/misje