Celebrytki u hrabiego Fredry

Celebrytki u Fredry – to wywiad o tym jak się tworzy w Polsce celebrytki, który jest częścią programu do “Ożenić się nie mogę” w Teatrze Polskim we Wrocławiu.

Celebrytki u hrabiego Fredry – Ponieważ mój nowy spektakl w Teatrze Polskim we Wrocławiu pt. “Ożenić się nie mogę” Aleksandra Fredry w dużej mierze traktuje o ludziach, którzy cenią pozór ponad istotę rzeczy, zamieściliśmy ten wywiad w programie do przedstawienia.

Co zatem robią celebryci i celebrytki u Fredry?

Przyjdźcie i dowiedzcie się sami.

Premiera już jutro 11 maja o godzinie 19.00

Celebrytki u hrabia Fredry

Pomiot, który rokuje. Jak w Polsce tworzy się celebrytki?

Niechęć jest hot. Niektóre celebrytki karmią się hejtem. Pozwalają się obrzucać błotem, bo ubrudzone wyróżniają się z tłumu.  A odbiór spoleczny? Cóż Kopciuszkowi, który na naszych oczach staje się księżniczką wybacza się więcej. Publikujemy fragment książki, naszej redakcyjnej koleżanki Elżbiety Turlej „Naciągnięte. Jak Polki uwierzyły, że tylko piękne będą szczęśliwe”

Łapiesz kobiety za twarz? Tresujesz je poczuciem winy i wstydu i czasem dajesz nagrody, czyli piszesz: no wreszcie ładnie wyglądała, schudła i była grzeczna?

Nawiązujesz do tego, że pracuję w portalu plotkarskim? Upraszczasz i idealizujesz. My nie bierzemy ludzi znikąd, kobiety, które do nas trafiają same chcą tu być i poddać się – jak ty to nazywasz – tresurze. Wiedzą, że życie byle jakiej kobiety trwa w internecie trzy dni. Potem się nie klika. Musi być jakaś, czyli dostarczać rozrywki, szokować, intrygować, irytować. Inaczej zginie, czyli ludzie o niej zapomną. 

Mówisz ludzie, myślisz reklamodawcy? 

Również. Ale czytelnik, kobieta i reklamodawca to naczynia połączone. Kobieta, która się klika dostaje kontrakty reklamowe. Portal, który jest w portfolio wydawcy też dostaje reklamy, bo ludzie go odwiedzają. Dzięki niemu zarabiają również inne tytuły i odwrotnie, inne tytuły utrzymują również portal. Wszyscy są szczęśliwi: czytelnicy, firmy i same pomioty. 

Pomioty? 

W slangu dziennikarskim to początkujące celebrytki, raczkujące influencerki, albo zapomniane gwiazdki. Początkowo są jak ślepe kocięta, albo nieopierzone pisklaki, ale wyczuwamy w nich potencjał, dlatego wpuszczamy je na portal. 

Jak wyczuć, że początkująca influencerka albo zapomniana celebrytka ma potencjał? 

Jest ładna, wystąpiła już w jakimś serialu i prowadza się z kimś znanym. Jedna z młodych gwiazd, która dziś kosi wszystko – od propozycji ról, przez kontrakty reklamowe po stawki za pokazanie buta na swoim instagramie (10 tys. za jedno zdjęcie) – zaczynała od statusu dziewczyny znanego, młodego celebryty. Najpierw pokazywaliśmy ją jako nikomu nieznaną nową ukochaną gwiazdora. Potem stopniowaliśmy napięcie: patrzcie ludzie, kłócą się w centrum handlowym, on jej kupuje pierścionek, ona idzie z nim na zakupy, oni razem z siatami, oni razem na lodach itd. Klikało się i tak oto pomiot wyrastał na królewnę, a teraz jest prawdziwą królową reklam na instagramie. Jest nam oczywiście za to wdzięczna i nie protestuje kiedy robimy jej zdjęcia. 

Robicie ustawki? Umawiacie się z nią i niby z zaskoczenia pstrykacie fotki? 

Masz informacje sprzed kilku lat. Dziś nikt z nikim się nie umawia! Idziemy pod jej dom, robimy i tyle. Początkujące nie protestują, bo wiedzą, że muszą być fotografowane nie tylko przez siebie. Podsyłają nam oczywiście swoje zdjęcia, pozwalają korzystać z instagrama, ale bierzemy to niechętnie. Musimy mieć swoją historię, a nie powtarzać coś, co już dawno zostało opowiedziane i skomentowane. 

Stawiacie na świeżość i młodość? 

Nie zawsze. Kobieta może być starsza. Jej partner też. Wszystko w myśl reguły: pomiot plus pomiot równa się hot. Tak było w przypadku prezenterki telewizyjnej, która po kilku niezbyt udanych i nie rokujących dla nas związkach związała się z ex sportowcem. Potencjał był, bo ona – co pokazywaliśmy w galeriach zdjęć – rozkwitała i pod wpływem miłości nabierała coraz bardziej kobiecych kształtów. On zaś, pod jej wpływem zyskiwał włosy, nowy styl i nowe kontrakty reklamowe. 

Stworzyli idealną rodzinę, przy czym to ona jest jego przewodniczką po świecie konsumpcji. Nawet mówiąc o nim, czy zwracając się do niego używa zdrobnienia jego imienia. 

Ale on obsypuje ją prezentami, czyli kupuje również z własnej inicjatywy. Ostatnio, na urodziny, którymi żył cały internet („Ile ona ma naprawdę lat?”), sprezentował jej najnowszy model mercedesa. To oczywiście może się przekuć – o ile już się nie przekuło – na pieniądze z reklamy marki. 

Początkujące celebrytki i raczkujące influencerki również szybko się uczą jak podgrzewać zainteresowanie tym co dzieje się w ich życiu, albo trochę pozmyślać dla reklamy. Pamiętam gwiazdkę, która bawiła się z czytelnikami w kotka i myszkę. Pokazała, niby przypadkiem pierścionek, który wyglądał na zaręczynowy. Wystarczyło, żebyśmy podłapali trop i zaczęli podgrzewać atmosferę: Czyżby zaręczyny? Poprosił ją o rękę? Kiedy ślub? Przez kilkanaście dni ona również podgrzewała zainteresowanie. I błyskała pierścionkiem. 

Ludzie klikali. U nas i u niej. A potem się okazało, że to reklama marki. Nie byliśmy szczególnie zdziwieni, czytelnicy nie skarżyli się, że zostali wyprowadzeni w pole. Kopciuszkowi, który na naszych oczach staje się księżniczką wybacza się więcej . 

A jest coś, co ją zdyskwalifikuje? Skaże na niebyt? Wzbudzi niechęć? 

Niechęć jest hot. Niektóre celebrytki karmią się hejtem. Pozwalają się obrzucać błotem, bo ubrudzone wyróżniają się z tłumu. 

Na własne życzenie stają się pośmiewiskiem? Nie wierzę! 

Na jakim świecie ty żyjesz?! Dziś najlepiej sprzedaje się skandal. Przyciąga lajki, oglądalność, followersów. A oni przyciągają reklamodawców. Liczy się kasa, misiu, kasa. 

Tak było z modelką, która wypłynęła na zainteresowaniu piłką nożną. Została miss pewnej imprezy sportowej, a potem media, również my, zaczęliśmy jej wytykać błędy młodości. Czyli: niezbyt udane sesje zdjęciowe, reklamowanie kremu wybielającego odbyt itd. Padł na nią również cień Dubaju, czyli pojawiły się plotki, że razem z innymi modelkami była panią do towarzystwa dla szejków arabskich. 

Odbiorcy podzielili się na dwie armie: jedni bronili ją, pisząc w komentarzach, że jest naturalnie piękna i niech robi co chce. Drudzy przypuszczali atak: wstyd, hańba, operacje plastyczne! Zainteresowanie rosło, stawki za pokazanie kremu czy sukienki na instagramie również. 

Hejtem karmią się też influencerki, które – jeśli chcą, bo nie wszystkim się to opłaca – wychodzą ze swoich ramek internetowych do portali. Czasem nawet im trochę pomagamy i prowokujemy odbiorców do obrzucania błotem, pisząc: Po raz trzeci w tym miesiącu była na wakacjach! Skąd ona bierze na to pieniądze?! Ależ się znowu zmęczyła! I kolejni followersi wchodzą na jej instagram oglądać nowe klapki kupione za połowę ich pensji. Zieją jadem w komentarzach, albo bronią jej prawa do luksusu i krytykują krytykujących. A my i ona na tym zarabiamy. 

Nieźle kilka się też rywalizacja między celebrytkami. Najlepiej, jeśli jedna napisze coś niemiłego o drugiej na swoich kanałach społecznościowych. Tamta coś jej odpowie i wezmą się za łby. 

Kobieta ma być lalką, którą można się pobawić, ale też którą można walnąć kogoś w głowę? 

Ale tylko wtedy, kiedy jej wizerunek jest dostatecznie utwardzony, mocny i czytelny. Kotleciary, które chodzą na bankiety i tam – oczywiście za kasę od reklamodawców – stają na ściankach nie budzą takich emocji. Celebrytka sezonowa, czyli w ciąży, albo influencerka znana z tego, że chudnie albo przybiera na wadze, też nie są wystarczająco twarde. 

Problem z utrzymaniem klikalności mają też dorosłe dzieci celebrytów. Długo, razem z innymi portalami plotkarskimi staraliśmy się znaleźć sposób na córkę znanej restauratorki. Potencjał jest, bo matka, mimo że jest w wieku nieklikalnym nadal ma dużo wejść, ale córka jakoś nie. 

Najpierw zachęcaliśmy ludzi do hejtu. Pisaliśmy o jej biznesie, o tym, że ma łatwiej, bo dostaje kasę od matki. Pudło. Usiłowaliśmy ją podejść z drugiej strony, czyli pisaliśmy, że nie dostaje kasy od matki i wszystko co ma, osiągnęła ciężką pracą. Pudło. Zrobiliśmy zoom na to, jak wygląda. Była zima, a ona chodziła bez rajstop. Pisaliśmy: Szok! Czy ona nie marznie?! I znowu pudło. 

Niezbadane są wyroki internautów? 

Tak, bo bywa, że golizna grzeje, ale bywa też, że ludzie przechodzą obojętnie obok wywalonego na wierzch cycka. Bywa, że na widok gwiazdy w kreacji od znanego projektanta inne kobiety piszą: O, cebulara w firanie. Bywa też, że ta sama kobieta w podobnej sukience wywołuje aplauz. I dwieście wejść na minutę. Ale, generalnie przepis na królową internetu jest prosty: czytelniczka albo czytelnik, bo nigdy nie wiesz kto cię czyta, chce bajki o pięknej, ale ubogiej dzieweczce i rycerzu, który przyjeżdża po nią na białym koniu. Jeśli rycerz nie przyjeżdża, czytelnik sam zamienia się w takiego rycerza i broni czci swej wybranki na forach, we wpisach pod postami na jej FB, galerią na naszym portalu, czy instastory. 

A co jeśli rycerz nie przyjeżdża, bo księżniczka jest wybrakowana, czyli stara, albo młoda ale już próżna i zepsuta? Reklamowała zbyt dużo i stała się niewiarygodna? 

Może jeszcze schudnąć jakieś 10 kilogramów, zmienić styl ubierania, przefarbować albo obciąć włosy. To zawsze się klika. Może też zrobić sobie operację plastyczną, albo wrócić do nas z nowymi ustami i policzkami. 

Wytatuować sobie gałki oczne? Zostać żywą lalką Barbie? Poznałam jedną z żywych lalek Barbie, czyli kobiet które przesadziły z zabiegami medycyny estetycznej. Jeden z portali plotkarskich znalazł jej zdjęcie na instagramie i wrzucił z hasłem: nowy polski glonojad. Potem podłapały ją kolejne portale, trafiła też do telewizji śniadaniowej. 

Lalki Barbie to produkt sezonowy, z krótką datą ważności. Szybko się nudzi, znika razem z odlajkowującymi jej profil. Twoja znajoma zadbała, żeby pożyć dłużej? 

Miała kilka propozycji. Mogła wystąpić w programie o królowych życia. Jej zadaniem byłoby np. kupowanie, przebieranie się, malowanie paznokci na oczach widzów. Mogła też wziąć udział w reality show w którym mile widziane jest uprawianie seksu przed kamerami. 

Zgodziła się? 

Nie. 

Cóż, jej strata. Sybko znajdziemy kogoś na jej miejsce. Nie musimy nawet szukać, bo kobiety same do nas piszą. Wysyłają zdjęcia. Obiecują: rozbiorę się dla was. Obetnę włosy. Przejdę na dietę. Tylko napiszcie o mnie. Pokażcie mnie. 

Pokazujemy je, a one po chwili pokazują na swoim instagramie firmę, która wreszcie zadbała o ich zdrowie. Czyli pozują z pudełkami drogiego cateringu dietetycznego. Potem widzimy je na mieście jak zamawiają schabowego. Piszemy o tym, hejt się nakręca, klikalność rośnie i wszyscy zadowoleni. 

Czy w twoim portalu żyją też stare kobiety? Czy pojawiają się matki, które przytyły po ciąży i nie mają już wysportowanych ciał? Słowem: czy niedoskonała kobieta, przeciętna czytelniczka może tam spotkać inne, niedoskonałe kobiety? 

A po co? 

Na przykład po to, żeby się w nich przejrzeć. Zobaczyć, że starzenie się dotyka wszystkich. 

A komu to się może opłacać? Producentom, którzy sprzedają mit o wiecznej młodości i sile nabywczej? Chirurgom plastycznym czy estetycznym, którzy przekonują, że zawsze możesz być lepszą wersją siebie? Stare kobiety są u nas dobrze widziane, jeśli umiejętnie udają młode. Ubierają się tak, jak one. Uprawiają sport, tak jak one. Albo, korzystając z zamrożonych jajeczek, decydują się na macierzyństwo w okolicach 50-tki. 

Jest w show biznesie kilka dojrzałych kobiet, ale co one mogą? Jedna już wszystko o sobie opowiedziała: o tym, że dobrze czuje się w swojej skórze, o dzieciach, wnukach, śmierci ojca. I co ona jeszcze może ciekawego powiedzieć? Czym przyciągnąć? 

Powiem ci, że starzenie się jest OK o ile można je powiązać z dużą firmą, którą kobieta reklamuje. Dziś dojrzałość oznacza branie pieniędzy od jednej, dużej firmy i nie rozdrabnianie się na sieciówki. Starzejąca się kobieta, która nadal jest kotleciarą, albo pomiotem bez dużego kontraktu reklamowego odstrasza wszystkich: nie tylko firmy, ale też inne pomioty, które nie chcą stawać obok niej na ściankach. 

Znasz takie kobiety? 

Oczywiście. Jedną z nich już nawet nie wpuszczamy na portal, chociaż wciąż o to zabiega. Zagubiona i słaba w życiu prywatnym już nie rokuje dla reklamodawców, a celebryci nie chcą przychodzić na imprezy, na których ona ma się pojawić. Słabość i zagubienie kogoś z rodziny też może zniszczyć potencjał reklamowy. Tak stało się z piękną i młodą aktorką, której zaszkodziła jej matka. Zdarza się – paradoksalnie, bo dzieci zawsze przyciągają producentów – że szkodzą też dzieci. Czyli, kiedy gwiazda niedostatecznie szybko schudnie po ciąży. Idealnie, jeśli wróci do dawnej sylwetki już kilka tygodni po rozwiązaniu. Rok, czy półtora to już za dużo. 

Świat kobiet, który tworzycie, jest bezwzględny! Czytelniczki, dostają od was przekaz, że są wartościowe tylko, kiedy są młode i seksowne. Przekonujecie je również, że dla kasy i wygodnego życia mogą zrobić wszystko. Mogą kłamać, manipulować, pozwalać się upokarzać, wyśmiewać. Zdradzacie je na każdym kroku! 

A kto nas tego nauczył? Kto ten świat stworzył? Kto nas zdradził? Wy – starsze od nas kobiety, nasze matki, babki i ciotki. Wszystkie kobiety, które uwierzyły, że media są ich sprzymierzeńcami. My tylko staramy się przetrwać.

Elżbieta Turlej

23.03.2019

www.newsweek.pl/polska/spoleczenstwo/pomiot-ktory-rokuje-jak-w-polsce-tworzy-sie-celebrytki/cf67pqk?fbclid=IwAR1jb60nd0HKMX5NQjWWrb282Q9z02q3tTmIDdawPh9n_cUMcRPpvUrKJgI

Rozmowa pochodzi ze strony Newsweek.pl i jest zapowiedzią książki Elżbiety Turlej
„Naciągnięte. Jak Polki uwierzyły, że tylko piękne będą szczęśliwe”, wydanej 3 kwietnia 2019
przez Ringier Axel Springer Polska. Wywiadu nie ma w książce, stanowi jej uzupełnienie.
Dziękujemy Autorce za zgodę na przedruk.


#OżenićSięNieMogę