CENA MÓWIENIA PRAWDY

Ponieważ co poniektórzy doszukiwali się we wczorajszej opowieści o Michale Ratyńskim drugiego dna, (czytaj, że recenzentka, której Michał nie wpuścił na swoją premierę wcześniej napisała o jakiejś sztuce Michała źle), śpieszę się zaprzeczyć takim insynuacjom opisując wydarzenie, którego tym razem byłem sam przypadkowym świadkiem.

SFDFMqUhng1C7frHzrJUOHUYFMiało to miejsce w Teatrze Śląskim, kiedy Michał pełnił jeszcze w nim funkcję, znakomitego skądinąd, kierownika literackiego.

Wszedłem kiedyś do tak zwanej świetlicy, czyli gabinetu naszej koordynatorki pracy artystycznej, Danusi Pułeckiej, której dobre serce, ciągła chęć niesienia pomocy, zaangażowanie, oraz gościnność, spowodowały, że jej biuro jest w teatrze czymś pomiędzy salą terapii zajęciowej,  nieformalną kawiarnią, a gabinetem psychologa. A tam Michał klnie na czym świat stoi i drze na strzępy jedną z większych lokalnych gazet.

1676_ratynski_michal_fot_mirosla_rusecki_film_polski

foto: Mirosław Rusecki

Zaskoczony spytałem o co biega, bo tak uniesionego Michała nie widziałem chyba nigdy wcześniej. Na co on mnie spytał, czy czytałem recenzję w tejże gazecie z jego ostatniego spektaklu.

Tym bardziej mnie cała ta sytuacja zdziwiła, ponieważ, owszem, czytałem rzeczoną recenzję i w moich oczach była ona znakomita o czym śpiesznie go poinformowałem.

“Ale ta pani kłamie!” , wykrzyknął Michał, i wyrzucił resztki sponiewieranej gazety do kosza.

Nie bardzo wtedy jeszcze czaiłem o co Michasiowi come on, bo w moim umyśle młodego reżysera, ciągle głodnego dobrych recenzji, kilka nieścisłości dotyczących przytaczanych faktów w wychwalającym mnie artykule, nie robiło absolutnie żadnej różnicy.

Co innego oczywiście, jeżeli recenzja byłaby zła – bo tak to przecież jest w życiu, że o wiele trudniej obronić się przed zgubnymi skutkami sukcesu, niż porażki.

Tak, czy owak udało mi się uspokoić rzeczonego kierownika literackiego, Michała R. powołując się wielokrotnie na powyższy fakt, iż recenzja wychwalała jego spektakl pod niebiosa i że w świetle tego tych kilka błędów w rzetelnej sztuce dziennikarskiej (z których to błędów, skądinąd prominentna, autorka owego artykułu w poczytnej gazecie słynęła) nie miało żadnego znaczenia.

Wydawało mi się, że sprawa została rozładowana i ostatecznie zakończona.

Nie mogłem się bardziej mylić.

0001HCQWJUOU7GNX-C317-F3Otóż kilka dni później, kiedy znowu zawitałem do Pani Pułeckiej, ta zdenerwowana poinformowała mnie, że Michał umówił się z ową gwiazdą nieścisłych recenzji i że Pani Pułecka obawia się, że sprawy mogą przyjąć zły obrót i żebym zrobił co w mojej mocy, żeby zapobiec ewentualnym rękoczynom.

Rozbawiony nie potraktowałem zbyt serio owej informacji, ale w obliczu roztrzęsienia Pani Pułęckiej obiecałem jej odnaleźć naszego bojownika o rzetelność i prawdę słowa pisanego.

Odnalazłem go w słynnej Cafe’ Bellmer, położonej w podziemiach teatru, gdzie mój wybitny kierownik literacki obsztorcował płonącą ze wstydu redaktorkę, równocześnie autorkę popełnionych błędów w owym artykule.

Usunąłem się cicho w kąt, gdzie nie byłem zbyt ostentacyjnym widzem druzgoczącej krytyki umiejętności recenzenckich rzeczonej pani (zapewniam jednak, że wszystkie były trafione i przedstawione w sposób kulturalny, jednakże nie zostawiającej na przedstawicielce czwartej władzy suchej nitki) lecz na tyle blisko, że równocześnie miałbym szanse wkroczyć, gdyby sprawy rzeczywiście miały przyjąć “zły obrót”.

g-26

Nic takiego jednak się nie wydarzyło i wydawać by się mogło, że to był koniec owej nieco dowcipnej historii nie pozbawionej jednak morału, gdyby nie to, że owa prowincjonalna gwiazdeczka dziennikarskiego rzemiosła, zamiast wyciągnąć wnioski z owej pouczającej sytuacji, okazała się osobą niskiego morale, etyki zawodowej i zwykłej ludzkiej uczciwości i zaczęła niemiłosiernie tępić Michała w swoich tekstach, co w sposób znaczący przyczyniło się do jego odsunięcia z funkcji kierownika literackiego i cała historia miała swój koniec dosyć tragiczny, albowiem udowodniła, że nie zawsze oliwa

sprawiedliwa i że za mówienie prawdy trzeba zazwyczaj ponosić bardzo wysoką cenę.

Ale przyczyniła się także do tego, że zacząłem pojmować świat nieco inaczej, a Michaś stał się moim wielkim idolem.

Amen


#MiechałRatyński #dziennikarstwo #recenzja #rzetelność #prawda