Co za tragedia mogła się zdarzyć?
Co za tragedia mogła się zdarzyć? – to następny odcinek znakomitej książki Anny Rychter, Trener Duszy o życiu codziennym kobiet we współczesnej Polsce.
Co za tragedia mogła się zdarzyć?
Minęła ją grupa rowerzystów. Jechali w przeciwnym kierunku, a sądząc po ubraniach i sprzęcie byli to chyba jacyś wyczynowcy. Widać było, że mają za sobą spory kawał drogi, bo byli zmęczeni i popijali wodę mineralną z bidonów. Na ich widok Jesiennej też zachciało się pić. Przypomniała sobie, że ubiegłoroczny zapas wody mineralnej zużyła w piwnicy na umycie roweru, a świeżej porcji nie kupiła. Zaczęła rozglądać się za jakimś kioskiem lub sklepikiem. Droga prowadziła przez tereny gminne, było coraz więcej domów, więc na pewno powinien być też i sklep. Nie myliła się. Mały sklepik w kolorze groszku cukrowego stał w pobliżu zdewastowanego przystanku PKS-u.
O pierwotnym przeznaczeniu budowli świadczył tylko pogięty daszek wsparty na dwóch słupach. Jesienna zatrzymała się, postawiła rower przy ścianie sklepiku i weszła do środka. W malutkim pomieszczeniu było bardzo czysto i pachniało jabłkami, kisielem brzoskwiniowym i mocno przyprawioną czosnkiem wiejską kiełbasą. Za ladą stała młoda, wysoka dziewczyna. Jesienna kupiła wodę mineralną, paczkę lodowych miętusów i wyszła przed sklep. Rozejrzała się dookoła i parę metrów dalej zobaczyła drewnianą ławkę. Zabrała rower, postawiła go obok ławki i wygodnie rozsiadła się, żeby odpocząć. Drżały jej nogi i ręce – widoczny znak tworzących się po zimie zakwasów w mięśniach.
„Może już przeholowałam z jazdą jak na etap premierowy? Chyba trzeba wracać z powrotem, zanim okaże się, że nie jestem w stanie o własnych siłach dotrzeć do domu.” Odkręciła niebieski kapsel i wielkimi łykami pochłonęła pół butelki wody. Poczuła od razu, że zrobiło się jej lepiej.
„Odpocznę jeszcze chwilkę i chyba będę wracać.”- pomasowała obolałe nogi, wstała z ławki, zrobiła kilka skłonów, pokręciła biodrami i znów usiadła. „Zdecydowanie wracam z powrotem.” – pomyślała i spojrzała przed siebie. Resztki zniszczonego przystanku autobusowego straszyły jak w horrorze. Dopiero teraz, kilka metrów od wiaty Jesienna zobaczyła mały krzyż, wyrastający wprost z ziemi. Był udekorowany kilkoma sztucznymi kwiatami, już wyblakłymi, bez żadnego koloru. Pod nim stały dwa szklane lampiony. Jesienna podeszła bliżej. Zobaczyła, że w wypalonych zniczach pełno jest wody z wiosennego deszczu. Pierwszy raz stała w takim wymownym miejscu. Co innego, kiedy jadąc samochodem mijała mnóstwo przydrożnych krzyży i wcale nie zastanawiała się nad tym, kto tam zginął. One wszystkie były takie anonimowe, tworzyły zwykły krajobraz polskich dróg i traktowała je normalnie, tak jak znaki drogowe albo tablice informacyjne. Ale ten krzyż sprawił, że stała jak wbita w ziemię. Usiłowała wyobrazić sobie, co za tragedia mogła się zdarzyć na tym odcinku drogi.…
C.D.N.
strona, gdzie można kupić całą książkę:
https://novaeres.pl/katalog/tytuly?szczegoly=trener_duszy,druk
#trenerduszy #zyciecoedziennewpolsce