Diamencik chce żyć!

Diamencik chce żyć! – Nigdy w życiu nie spodziewałem się, że to ja będę zmuszony prosić innych ludzi o pomoc, żeby ocalić mojego kotka.

Pieniądze pieniędzmi, ale przecież mały czarny Diamencik chce żyć!

Diamencik chce żyć!

Diamencik chce żyć!

Powiem szczerze:

Zawsze chętnie angażowałem się w pomoc chorym, bezdomnym i skrzywdzonym zwierzętom. Może nawet bardziej, niż ludziom, bo zwierzęta nie mogą same zrobić nic, żeby zmienić swój los.

Więc organizowałem zbiórki, płaciłem na zrzutki, udostępniałem posty etc.

Nigdy natomiast nie myślałem, że kiedyś mnie samego spotka ten los, żeby prosić o pomoc dla mojego kociego synka…

Kiedy więc trzy miesiące temu adoptowałem z koleżanką trzy małe czarne kocięta, które urodziły się gdzieś między garażami, a ich mamę przejechał samochód, wiedziałem, że muszę to zrobić, bo nie przetrwałyby same zimy, a czarnych kotków mało kto chce, albowiem niby przynoszą pecha.

Diamencik, Rubin i Perła bardzo szybko skradły nasze serca i cudownie było patrzeć, jak odnajdują się w nowym domu i jakie są szczęśliwe.

Bracia szybko rośli i osiągneli w grudniu wiek, kiedy trzeba było ich wykastrować.

Rubinek bardzo szybko doszedł do siebie, ale Diamencik zaczął być osowiały i smutny. Nie bawił się już z rodzeństwem tak, jak wcześniej.

Poszliśmy do weta i okazało się, że wdał mu się stan ropny w miejscu pooperacyjnym i że w ogóle w ostatniej chwili go wykastrowaliśmy, bo w usuniętych jąderkach blisko już było do stanu nowotworowego.

Zapisany został antybiotyk i infekcja szybko minęła – odetchnęliśmy z ulgą.

Ale okazało się, że zbyt wcześnie. Diament znowu zaczął zachowywać się nieswojo. Nie biegał, nie bawił się, wolał tylko siedzieć w miejscu i się tulić.

W zeszłym tygodniu znowu poszliśmy do weta i przeżyliśmy szok:
FIP – Zakaźne zapalenie otrzewnej. Brzmi niegroźnie, ale okazuje się, że jest to choroba wirusowa i nie tylko nieuleczalna, ale śmiertelna!
Nasza mała kuleczka dostała wyrok śmierci.
Weterynarz powiedział, że medycyna nie zna remedium i że kotek ma co najwyżej kilka tygodni życia przed sobą.

Nię będę bliżej opisywał symptomów tej choroby i jej odmian, napiszę tylko tyle, że oprócz gromadzeniu się płynu w brzuszku i płucach, co powoduje ucisk na inne organy i problemy z oddychaniem, przebieg ma ona bardzo gwałtowny i ogarnia po kolei wszystkie organy kociego ciała, wyniszczając je w błyskawicznym tempie i wielkim cierpieniu.

Po przeczesaniu internetu okazało się, że nawet największe sławy i najbardziej szacowni profesorowie piszą o FIP, jako o chorobie śmiertelnej.

Szukaliśmy dalej, aż w końcu trafiliśmy na grupę FIP Warriors, dla ludzi z kotami chorymi na FIP. I o dziwo okazało się, że wbrew temu, co mówią wszyscy mądrzy tego świata, istnieje nowy, eksperymentalny lek, który nie tylko łagodzi objawy i przedłuża życie, ale powoduje też całkowitą remisję choroby, bez nawrotów, czyli potrafi ją skutecznie wyleczyć.

Wszystkie koty, którym podano ten lek na grupie i przeprowadzono prawidłową całkowitą terapię wyzdrowiały!!!

Nie będę tym razem pisał o tym dlaczego weterynarze o tym nie mówią i nie będę analizował tej zmowy milczenia.

Fakt jednak pozostaje faktem, że mnóstwo kotów niepotrzebnie umiera.

Jaki więc problem, powiecie. Zastosować lek i już!

Ano prawda, problem jest tylko jeden: lek jest kosmicznie drogi, bo istnieje tylko na czarnym rynku. Najtańsza wersja leku kosztuje 16.000 zł. za całkowitą terapię, która trwa 89 dni, a najdroższy wariant leku to koszt dwukrotnie wyższy, czyli 32.000 zł.

Z przerażeniem czytałem rozpaczliwe wpisy ludzi na grupie FIP, że ich kot umiera, bo nie stać ich na terapię.

No i tu dochodzimy do sedna sprawy: czyli do tego, że nas też na nią nie było stać.

Postanowiliśmy więc zrobić stronę na pomagam.pl dla Diamenta, żeby dobrzy ludzie o wielkich sercach, dzięki swej dobroci, współfinansowali terapię, która pozwoli mu żyć.

Wracając do tego, co napisałem na początku – angażując się wiele razy w pomoc dla zwierzaków, wiedziałem ile istnieje tego typu przedsięwzięć i nie przypuszczałem w związku z tym, że to może się udać.

Jak wielkie było moje zaskoczenie, kiedy okazało się, że jest wśród Was tak wiele wspaniałych osób, które przejęły się losem małego, czarnego Diamencika i wpłaciły na jego rzecz pieniądze.

Nigdy w życiu nie spodziewałem się, że będę kiedykolwiek w sytuacji, kiedy to ja będę musiał prosić o pomoc, a tym mniej spodziewałem się, że tak wiele osób zareaguje.

I niezależnie od tego, czy uda się zebrać całą sumę, czy nie, chciałem w ten sposób podziękować Wam wszystkim, którzy udostępniliście pos o zrzutce, albo wpłaciliście kilka groszy!

Jestem Wam bezgranicznie wdzięczny!

Wasze dobre serca pozwalają znowu uwierzyć w dobro człowieka i siłę ludzkich serc.

A co z Diamencikiem?

Oczywiście nie mogłem czekać na zakończenie zbiórki, bo w międzyczasie Diamencik zdążyłby umrzeć. Zapożyczyłem się więc i wczoraj pojechałem do Krakowa po pierwszą transzę leków. Na razie mamy zapewniony miesiąc leczenia i to jest najważniejsze. A o spłaceniu długu będę się martwił później.

Amen!

PS.
Jeśli jest wśród Was ktoś, kto chce pomóc Diamencikowi to tu jest link do strony ze zrzutką:
https://kempinsky.pl/pomagam.pl/diamentbruno?fbclid=IwAR0jMwmzqc29PI-2cJVp29J5WodPQOlDZSjq0-9godkBEMNY5_XmlTg2Ic0


#koty