Fredro niekoniecznie klasyczny

Fredro niekoniecznie klasyczny – Wywiad Sławomira Olejniczaka z Grzegorzem Kempinskym o najnowszej premierze Teatru Polskiego we Wrocławiu.

Jaki jest Aleksander Hrabia Fredro i jego dramat Ożenić się nie mogę z perspektywy współczesnego świata:

Fredro niekoniecznie klasyczny

Fredro Nieklasyczny
Rozmowa z reżyserem przedstawienia

Sławomir Olejniczak: Twoje przedstawienie to Fredro nieklasyczny. Do klasyki Fredry można zaliczyć np. Zemstę, Śluby panieńskie czy Pana Geldhaba, choć tego ostatniego już mniej…

Grzegorz Kempinsky: to jest bardzo mało grany dramat, rzadko wystawiany.

Czemu? Bo to taka rzecz konwencjonalna?

Nie mam zielonego pojęcia, dlaczego, bo to moim zdaniem jedna z najlepiej napisanych sztuk Fredry. może dlatego, że jest napisana prozą? może to ma wpływ? Wszyscy przywykli, że Fredro to wiersz, że to musi być klasycznie. a ja uważam, że to jest odkrycie tego tekstu na nowo. Kiedy go czytałem po raz pierwszy, byłem w szoku, jaki on jest współczesny. Tam w ogóle nie czuć patyny. Wiesz, czy dotkniesz Zemsty, czy Ślubów panieńskich, czy Dam
i huzarów – tam czuje się taką piękną widokówkę, ale z przeszłości. a tu – wcale.

Trzeba wejść w konwencję.

Tak, ta proza brzmi niebywale współcześnie. oczywiście jest tam kilka archaizmów typu „obrażon” czy „uszkodzon”, ale to tej zadziwiająco świeżej prozie dodaje tylko smaczku.

Czyli jest interesująca dla współczesnego reżysera, ale także i widza. dlaczego?

Właśnie dlatego wziąłem ten tekst na warsztat. natychmiast narzucił mi się klucz do tego spektaklu, który polega na tym, że głupota się nie starzeje. pozostaje taka sama, tylko salony się zmieniają.

Dostrzegłeś w dzisiejszych czasach salon Fredry poprzez głupotę, którą spotykamy na co dzień?

Dokładnie tak, szczególnie jeśli chodzi o tę całą „warszafkę” pisaną przez f, czyli zjawisko celebrytów. Migotliwość świata przedstawionego przez media. Tu nie chodzi o media jako takie, tylko o politurę, o to, że pozór jest ważniejszy od tego, co jest naprawdę…

…pod spodem…

…tak, i to jest szalenie interesujące w tej sztuce.

I to udaje się wydobyć z tego tekstu?

Zdecydowanie tak. Każda z postaci jest tak przeze mnie prowadzona, że oprócz tej politury, którą mamy na zewnątrz, ma też wejścia pod spód. czasami są to całe sceny, a czasami tylko momenty w danej scenie, gdzie te postacie się obnażają i pokazują, jakie tak naprawdę są. A cały ten pozór jest tylko na pokaz, przyklejony na wierzchu.

Czy inscenizacja podąża za tradycją, czy raczej współczesnym, odnalezionym we Fredrze tropem?

Zdecydowanie współczesnym tropem, ponieważ uważam, że nie ma sensu umiejscawiać akcji w tych salonach, o których mowa u Fredry. ważna jest uniwersalna scenografia, to, że to się może dziać wszędzie, a poza tym w bardziej designerskim, współczesnym, wyszukanym kostiumie. Nie
jest to klasyczny kostium z epoki, tylko taki, w jaki celebryci się ubierają na ściankach. Oni tak gadają jak na ściankach, tak się zachowują jak na ściankach i są też tak ubrani jak na ściankach.

Zatem powiedzieć, że Fredro jak zwykle podąża za rzeczywistością, to powiedzieć za mało.

To cecha geniuszów, że udawało im się pisać o zjawiskach uniwersalnych. tak samo jest, jak czytasz Shakespeare’a. Na tym polega jego siła, że mija czterysta lat, a sprawy, o których pisał, są nadal aktualne. To samo jest u Fredry, szczególnie w tym utworze. Kiedy na przykład czytam kluczową
dla całej sztuki scenę, kiedy Pani Hermenegilda, obecnie żona Pana Gdańskiego, przychodzi do byłego kochanka, żeby odebrać od niego kompromitujące listy, to moim zdaniem jest to scena równie mocna jak w Niebezpiecznych związkach de Laclosa. Wszystko jest w tekście.

Wydawać by nam się mogło, nam, współcześnie żyjącym, żeśmy się od bohaterów Fredry oddalili na stulecia, a tymczasem…

…nic, absolutnie. Jesteśmy do nich przylepieni. to jest dramat, który mógłby być napisany dzisiaj, nie zmieniając w nim w zasadzie ani słowa. naprawdę. tak go odczytuję. Jak zobaczysz, co się dzieje na ściankach czy w komercyjnej telewizji… Mam takie zdanie, które jest kluczowe dla tej sztuki. Wypowiada je Pan Milder, że te osoby wyżej cenią pozór niż rzeczywisty stan rzeczy. o tym właśnie jest Ożenić się nie mogę.

O pozorności świata, który sami dla siebie tworzymy.

Dokładnie tak.

To wszystko się odbywa w jednej scenografii?

W jednej, ponieważ zależałoby mi na tym, żeby scenografia tworzyła obraz – nazwijmy to – złotych klatek, w których bohaterowie siedzą, poruszają się, nawet miotają.

To, jak złote klatki buduje reżyser Grzegorz Kempinsky, trzeba przyjść zobaczyć do teatru…

Koniecznie!

Zapraszamy?

Zapraszamy, oczywiście.

Rozmawiał Sławomir Olejniczak
Wrocław, 23 kwietnia 2019

Bilety na Ożenić się nie mogę na:
www.teatrpolski.wroc.pl/repertuar/


#Fredro