Maj jest dla zakochanych

Maj to najpiękniejszy miesiąc roku, kiedy zieleń jest najbardziej zielona i wszystko wokół niesie obietnicę nowego narodzenia, dlatego serwujemy Wam dzisiaj mały drobiazg pióra Anny Rychter pt. “Maj jest dla zakochanych”

 

MAJ JEST DLA ZAKOCHANYCH

Maj jest dla zakochanychPociąg jechał bardzo szybko, za oknem przesuwały się obrazy w rytm miarowego stukotu kół. Joanna była sama w przedziale. Rozsiadła się wygodnie, przymknęła powieki i zaczęła analizować wydarzenia ostatnich dni.

 

Postanowili z Piotrem że muszą spotkać się tylko we dwoje, gdzieś w romantycznym miejscu, z dala od domu, rodziny, żony, męża, dzieci, obowiązków, zmartwień i telefonów. Musi to być miejsce, w którym nikt im nie będzie przeszkadzał, dzwonił, wyznaczał terminów, rozliczał, sprawdzał.

 

Joanna denerwowała się, że to się nie uda, że zostaną zdekonspirowani, że wszystko się wyda, a wtedy…

 

Miała wyrzuty sumienia wobec dzieci, które zostawiła same w domu, ale to przecież już nastolatki, chyba wystarczy im lodówka pełna jedzenia na trzy dni, no i dziadkowie mieszkają obok, więc na pewno zajrzą gdyby działo się coś niedobrego.

 

Ona musi wykorzystać tę okazję, bo nie wiadomo, kiedy taka zdarzy się znowu: jej mąż wyjechał w delegację, będzie załatwiał służbowe sprawy i na pewno nie znajdzie wolnej chwili, nawet żeby zadzwonić.

 

Bardzo dobrze, świetnie, że zostawił jej wolną rękę.

 

Wzięła urlop w pracy, powiedziała w domu, że jedzie do przyjaciółki z czasów młodości i… postanowiła zrealizować swój plan.

 

Spotkają się z Piotrem na drugim końcu Polski, w Krakowie, w małym hoteliku, który zapomniany przez czas i ludzi przetrwał niejedne wojny, burze i zmiany ekonomiczno – ustrojowe.

 

Pociąg z każdą chwilą przybliżał ją do miejsca, w którym zaczęła się ich wielka miłość i trwała na przekór wszystkim możliwym przeciwnościom losu.

 

Czy wzięła ze sobą wszystko to, co Piotr lubił najbardziej?

 

Perfumy, które ostatnim razem dostała od niego, spakowała już wczoraj do torebki. Fryzjer wyczarował dla jej siwiejących włosów delikatną, złotawą tonację, liliowe paznokcie u rąk i nóg czekały, by zacząć pieścić ciało ukochanego, dwie wizyty w solarium nadały brzoskwiniowy odcień jej skórze, a w neseserze podróżnym miała butelkę wina, które Piotr uwielbiał smakować, leżąc przy niej w łóżku.

 

Tak dawno byli tylko we dwoje. Ciągle coś stawało im na przeszkodzie. Na co dzień ciężko było się wyrwać z tego kieratu, w którym nikt nie miał czasu na miłość. A bez miłości nie można żyć. Joanna wie o tym, od kiedy poznała Piotra. Codziennie tęskni za nim tak, jakby świat miał się skończyć wieczorem, a rano nie będzie już żadnego jutra.

 

Postanowili, że zaszyją się w hotelowym pokoiku na długie trzy dni i noce. I te trzy doby poświęcą tylko sobie: będą rozmawiać, pić wino, kochać się, słuchać siebie nawzajem, poznawać się od nowa, zadziwiająco zaskakiwać i pomrukiwać ze zrozumieniem.

 

Na trzy dni i noce zostawią na progu hotelowym swój zwykły świat i odpłyną do bezpiecznego portu miłości…

 

Już Kraków – czas zleciał tak szybko. Joanna wysiada z pociągu i idzie wprost do taksówki. To miasto czeka dzisiaj tylko na nich. Stare i nowe, powolne i szalone, połączy ich ciała i serca spragnione miłości.

 

*

 

Samolot bezszelestnie prześlizgiwał się nad szczytami gór.

 

Piotr trzymał w ręku jakieś kolorowe czasopismo motoryzacyjne, ale nie był w stanie skupić uwagi na żadnym artykule. Wracał z Wiednia do Krakowa. Leciał do Joanny na skrzydłach.

 

Umówili się na trzy dni miłości, rozmów, bliskości.

 

W domu powiedział, że musi dłużej zostać w Wiedniu, żeby podpisać nowy kontrakt dla firmy. Wszystko było jasne. Już nie raz tak się zdarzało.

 

Praca, praca, praca, pieniądze, pieniądze, pieniądze…

 

Żona, dzieci, dom, obowiązki. Na co dzień był napięty jak struna, jego firma gwarantowała utrzymanie rodziny na wysokim poziomie. Zrobił karierę, której wszystko podporządkował. Ale był tym bardzo zmęczony. Na szczęście na swojej drodze spotkał Joannę.

 

Była gwarancją szczerych uczuć i oddania, na niej zawsze można było polegać.

 

Dzisiaj przyjedzie do Krakowa. Zrobi to specjalnie dla niego. Zostawi wszystko i wyruszy w długą drogę, by być tylko z nim.

 

Oparł szpakowate włosy o biały zagłówek fotela.

 

Dziś ją zaskoczy: poprosi, by ubrała się w bieliznę, którą kupił dla niej w Wiedniu.

 

Liliowo – zielone cudo pełne tasiemek i koronek, będzie pasowało do jej brzoskwiniowej karnacji i złocistych włosów. Będą w łóżku pili szampana, w tym małym, hotelowym pokoiku co zawsze, a potem on, centymetr po centymetrze, pomoże włożyć jej zielone pończochy z liliowy podwiązkami, które do kompletu barokowej bielizny dorzuciła mu wiedeńska ekspedientka. Przy zapalonych świecach będzie oglądał jej piękne kształty, wciągał w nozdrza zapach naperfumowanego ciała, aby wreszcie bez pośpiechu pogrążyć się w niej jak w ciepłym oceanie…

 

Przez trzy dni i noce zapomną o wszystkich przyziemnych sprawach, będą tylko oni, tu i teraz.

 

Warto było dla tego spotkania wyrwać się z codzienności, pokonać tyle kilometrów. Przecież nie można ciągle harować, zarabiać, gwarantować, poręczać, żyć w biegu.

 

Wyłączył swoją komórkę. Nie chce nic wiedzieć, nie ma go dla nikogo.

 

Umówili się z Joanną w kameralnym hoteliku, który przez lata swego istnienia gościł nie jedną parę szalonych kochanków.

 

Samolot wylądował.

 

Piotr ma ze sobą tylko mały osobisty bagaż. To przecież jest służbowa podróż. Teraz do taksówki i jak najszybciej do hotelu, do niej…

 

*

 

Ściana obrośnięta dzikim winem. Przed wejściem do hotelu od lat stoi ten sam spiżowy lew. Ma puste oczy, ale Joanna wie, że i tak ją poznał. To tutaj zawsze spotykają się z Piotrem. Położyła rękę na kamiennej grzywie. Przez chwilę wydawało się jej, że słyszy głęboki pomruk dzikiego zwierzęcia.

 

Ciekawe, kto dzisiaj będzie pierwszy? Kto na kogo będzie czekał?

 

*

 

W pokoju numer 15, na końcu korytarza, na trzecim piętrze hotelu „Pod Spiżowym Lwem” jest już gość. Piotr przyjechał pierwszy. Po drodze do hotelu kupił bukiet czerwonych tulipanów. Recepcjonistka podała mu duży, mosiężny klucz i naczynie do chłodzenia szampana, żeby ułożył w nim kwiaty. Po drewnianych schodach wspiął się na górę.

 

Skrzypnęły zawiasy w drzwiach. Wszedł do środka i rozejrzał się po pokoju. Ten sam klimat, co zawsze: stare meble, pachnące woskiem i terpentyną, wypłowiały turecki dywan w złotawe wzory, leżący na drewnianej podłodze i wielkie, małżeńskie łoże, przykryte bordowym pluszem, w kolorze wina, które tak lubił pić tutaj z Joanną.

 

Poczuł, jak cofa się w czasie. Postawił na podłodze swój bagaż, wszedł do łazienki, wlał wodę do naczynia i przeniósł wielki bukiet tulipanów na szafkę obok łóżka. Wziął głęboki oddech, bo miał wrażenie, że już czuje pojedyncze atomy perfum Joanny: trochę piżma, poziomek i opium. Zapalił cztery wiśniowe świece w szklanych lampionach. Rozebrał się i poszedł do łazienki wziąć prysznic. Pod stopami poczuł znajomy chłód kamiennego brodzika. Odkręcił mosiężny motylek kranu z porcelanowym oczkiem i zaraz z wielkiego jak sito prysznica popłynął na niego zimny, brylantowy strumień. Stał chwilę, porażony chłodem i czekał aż woda powoli ogrzeje się do przyjaznej dla ciała temperatury.

 

Po raz drugi tego dnia skrzypnęły drzwi z numerem 15. Joanna weszła do pokoju. Pierwsze, co zobaczyła, to bukiet czerwonych tulipanów. Na podłodze stał otwarty neseser Piotra. Cały pokój był wypełniony jego zapachem, tak dobrze znanym jej zmysłom. Z łazienki dochodził szum wody, która spływała po ciele Piotra, przygotowując je na spotkanie tylko z nią. Zanurzyła twarz w chłodnych kielichach kwiatów. Miały zapach wszystkich wiosen, które były już za nią. Jeszcze kilka minut oczekiwania i w drzwiach łazienki ukaże się Piotr. Na myśl o tym Joanna zadrżała na całym ciele. Nie, nie będzie dłużej czekać, szkoda każdej chwili. Postanowiła natychmiast zacząć ich trzydniowy romans. Zdjęła ubranie i bezszelestnie uchyliła drzwi do łazienki. Para buchnęła na nią gorączką miłości. Piotr odwrócił się i podał jej rękę. Bezpiecznie przekroczyła kamienny próg prysznica. Gorąca woda i ręce ukochanego objęły ją wodospadem pożądania…

 

*

 

W Krakowie na dobre rozgościł się maj – miesiąc zakochanych.

 

Dziś właśnie mija dwudziesta rocznica ślubu Joanny i Piotra.

 

Dlatego przyjechali tu, do tego magicznego miejsca, żeby upewnić się, że przed laty podjęli właściwą decyzję.

 

Anna Rychter
https://www.facebook.com/anna.rychter.12?fref=ts

 

Zamość, maj, 2011


#miłość