Ona usychała z tęsknoty

Ona usychała z tęsknoty – Następna część wstrząsającego tekstu Bogdana Wasztyla z cyklu “Labiryntów Auschwitz”, który publikuję na moim blogu.

Po przejściu frontu Jerzy chce jak najszybciej pojechać do Cyli. Jedź nie zwlekaj – podpowiada mu wewnętrzny głos – Nie pozwól jej czekać. A ona usychała z tęsknoty.

 

Tekst czytelny na komórce:
https://www.facebook.com/grzegorz.kempinsky/posts/10220645154213220

 

 

 

Ona usychała z tęsknoty

 

 

 

Ona usychała z tęsknoty

7

Już z Koźlicy wysyła list przez partyzanckich łączników. Na kartce wyrwanej z zeszytu pisze: „Najdroższa Cylutko, bardzo mi tęskno do ciebie. Ciągle myślę o tobie. Bądź cierpliwa, wojna niedługo się skończy. Na pewno niebawem się spotkamy”. Później prześle jeszcze trzy listy przez łączniczkę AK. Od Cyli nie otrzymuje ani jednej informacji. Nie dziwi się temu. Dziewczyna nie ma jak się z nim skontaktować; nie zna miejsca jego pobytu.

 

Dręczy go jednak niepewność. Przez pół roku nie wie, co się z Cylą dzieje. Obawia się, że listy mogły do niej nie dotrzeć. „Mogła pomyśleć, że zapomniałem. Nie musi przecież zdawać sobie sprawy z tego, że końcówka wojny to potworna zawierucha, bałagan. Że poczta nie działa, łączność nie działa…Czy wytrwa?” – myśli.

 

Rzeczywistość okazuje się jeszcze gorsza. Marszałek Koniew, wykonując manewr obejścia Krakowa, wyzwala Cylę o kilka tygodni wcześniej niż Jerzego. – Koniew był u Cyli z początkiem stycznia, a u mnie dopiero 19 stycznia. Ona, bidula, o tym nie wiedziała – tłumaczy po latach Bielecki.

 

Jak tylko front przeszedł i trochę się uspokoiło, postanawia wyruszyć do Gruszowa. Rodzice i znajomi proszą, by jeszcze trochę poczekał. „Czas jest niepewny. Można się natknąć na zabłąkanych Niemców, Rosjan. Wielu ludzi ginie teraz przypadkowo. Po co ryzykować” – tłumaczą. Głos rozsądku nie może się jednak przebić przez mur tęsknoty. Z początkiem lutego, w mroźny dzień, Bielecki – skoro świt – idzie do Gruszowa. Do ukochanej. Pokonanie 50-kilometrowej trasy zajmuje mu kilkanaście godzin. Wiele razy opada z sił, chce przystanąć, odpocząć. Jedź, nie zwlekaj – podpowiada mu wewnętrzny głos – Cyla od kilku tygodni cię wypatruje, wychodzi na drogę. Nie pozwól jej czekać.

 

O zmierzchu wpada do chałupy Czerników, rozejrzał się nerwowo. – Gdzie Cyla? Ciociu, gdzie Cyla?! – dopytuje niecierpliwie.

 

Czernikowa na jego widok osuwa się na ławkę i zanosi płaczem: – Moje dziecko, coś ty narobił?! Przecież Celinka codziennie, od kilku tygodni wychodziła przed ciebie na drogę. Wypatrywała, popłakiwała, a ciebie nie było. Spać nie mogła, wciąż dopytywała: dlaczego nie przychodzisz, czy przyjedziesz… Front już dawno przeszedł, ona usychała z tęsknoty, a ciebie nie było…

 

 – Gdzie Cyla?

 

 – Nie ma Cyli. Cztery dni temu, Wicek (wujek Czernik – przyp. B.W.) zawiózł ją do Miechowa na stację. Nie mogąc się ciebie doczekać, koniecznie chciała odszukać swoją ciotkę, która wyszła za mąż za Polaka na wsi koło Zambrowa i być może przeżyła.

 

  – I nie wróci?

 

 – Wróci, wróci… Przysięgała na wszystkie świętości, że wróci albo da nam znać jak najszybciej, co się z nią dzieje.

 

Co kilka tygodni Jerzy zachodzi do Czerników. Niestety, od Cyli nie ma żadnych informacji.

 

C.D.N.


#Auschwitz