Pamięć i Tożsamość kontra Wiara
Pamięć i Tożsamość kontra Wiara – to relacja mojej własnej korespondentki teatralnej, Anny Rzepa – Wertmann z festiwalu TRANS/MISJE w Rzeszowie.
Pamięć i Tożsamość kontra Wiara we wszelakim jej sensie i znaczeniu
Zaś wieczorem oratorium „Cud niedokonany, czyli Wielki Odpust w Kalwarii Pacławskiej ’39” (z librettem Szymona Bogacza do muzyki Sławomira Kupczaka).
Obrazy, opowieści, refleksje, wnioski…
Sobota, tuż przed południem. Wyjeżdżając busem do Zamku-Muzeum w Łańcucie niejako uciekamy przed burzą, zostawiając za sobą szaro bure rzeszowskie niebo. Kierunek Łańcut, na początek pierwsze piętro Kasyna Urzędniczego.
Amfiladowa przestrzeń, w której Marek i Maciej Mikulscy stworzyli wystawę „Sztuka Walcząca”, stała się niezłym wyzwaniem dla twórców, widzów oraz swoistych przewodników. Przestronna, pełna światła i swobody, stawiała jednak przed zwiedzającymi nie lada wyzwanie. Na sześciu czerwonych płótnach nazwy krajów: Polski, Czech, Słowacji, Litwy, Ukrainy i Węgier. Czerwień nie tyle jest tu walcząca, ileż całkowicie pochłaniająca, skupiająca uwagę; zaiste jest na czym. Poniżej nadrukowane zabytkowe zdjęcia, reprodukcje, sceny ze spektakli, dokumentalne zapisy chwil i historii.
Ścianami zawładnęły: Polska, Ukraina, Litwa i Czechy. Części Słowacka i Węgierska z racji swojej specyfiki (zwłaszcza ta pierwsza z racji swoistej multimedialności!) stały się centralnymi miejscami zwiedzania.
Od początku intrygowała jasna salonowa gotowalnia ze stojącym na niej projektorem i monitorem. Odtwarzającym zapętlony (bodajże) 9 minutowy archiwalny montaż z czasu inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację. Stojące naprzeciw zabytkowe tapicerowane krzesło Thoneta aż nazbyt domagało się uwagi, przewodnika, opowieści.
Urokliwa chwila poprzedziła ważne i cenne opowieści; przedsmak tego, co miało nas dopiero czekać. Podróży w przeszłość: różnojęzycznej, wielokulturowej, trudnej i chwilami gorzkiej, choć ze wszech miar potrzebnej. Zdjęcia były pretekstem do rozważań o roli Kultury w walce z totalitaryzmami, tępieniu odmienności językowo- narodowościowych, „kreatywnej historiografii” oraz konformizmie ludzkiej pamięci.
Jan Nowara (dyrektor Teatru im. Wandy Siemaszkowej oraz „duchowy ojciec” festiwalu TRANS/MISJE) wraz z Witem Karolem Wójtowiczem (dyrektorem Muzeum – Zamku w Łańcucie) z racji bycia gospodarzami rozpoczęli podróż, przewodnikami po czasoprzestrzeni czyniąc dyrektorów (i nie tylko) współ-partnerskich teatrów. Zwłaszcza trójka z nich zapadła w pamięć. Jedyną w tym gronie kobietą oraz najmłodszą z przewodników stała się Sylvie Vůjtková, dramaturg Narodowego Morawsko – Śląskiego Teatru w Ostrawie.
„Przetwarzała” wystawę przez pryzmat siebie: osoby urodzonej i wychowanej już w demokracji, lecz świadomością i tożsamością osadzonej w przeszłości i historii swojego kraju. Szczerze zbulwersowana faktem, iż:
Apelowała, by nie zapominać, pobudzać pamięć, rozmawiać z młodszymi pokoleniami, przekazywać im przeszłość, by w przyszłości byli świadomi i nie kierowali się w życiu koniunkturalizmem i oportunizmem.
Starszy od niej jest Peter Himič, dyrektor Štátneho divadla Košice. Urodzony pół roku po „Operacji Dunaj“, świadomy trudnych i poplątanych dziejów Słowacji. Teatr i literatura są dla niego przede wszystkim sposobem na walkę z dwoma największymi nieszczęściami, z którymi zetknął się jego Naród: bolszewizmem i faszyzmem. Jest wielbicielem twórczości Jana Amosa Komenskégo. Chyba z tego powodu teatr jako środek wyrazu ma dla niego przede wszystkim wymiar pedagogiczny.*
Nasze postrzeganie zagrożeń wszelkimi „izmami“ oraz brak uczenia się na błędach przodków porówał do walki z zacinającym się kineskopem starego telewizora (przy okazji cudownie ożywiając przestrzeń wystawy, zarazem spełniając założenie scenograficzne Marka i Macieja Mikulskich!).
Przestrzegał, iż jeśli w porę się nie opamiętamy, zacząć walić nazbyt mocno i dotkliwie w Telewizor Historii może kto inny. Tyle, że w nasz, zaś my przez krótkowidztwo zostaniemy zdegradowani do roli bezwolnych i bezsilnych widzów!
Puentą były słowa Jaromira Nohavicy, o których sens i kontekst historyczny spytałam Petera Himiča pomiędzy wernisażem a żywiołową dyskusją panelową tyczącą się języka, pamięci, kultury i tożsamości:
klíčema na náměstí(…)”*
Jednym ze współzałożycieli Teatru Królewskiego w Trokach był Vytautas Mikalauskas, rocznik 1955. Litwin z polskimi korzeniami, twórca, reżyser, działacz kulturalny, społecznik, przez pewien czas nawet mer i parlamentarzysta. Świadomy roli języka i kultury litewskiej, ich siły i mocy w walce z wszech-zalewającym rusycyzmem w każdej postaci, wagi języka w walce o świadomość tożsamości narodowej.
Jego opowieść o walce Kultury z Najeźdźcą stała się niejako pomostem intelektualnym pomiędzy wystawą (w stołówce Kasyna Urzędniczego) a perlisto – żywiołową dyskusją panelową brawurowo zmoderowaną przez Dariusza Iwaneczko – dyrektora rzeszowskiej delegatury Instytutu Pamięci Narodowej. Zadał siódemce panelistów z pozoru proste, banalne i oczywiste (na poły retoryczne pytanie):
Czy potrzebne są nam jako Narodom i Społeczeństwom: Pamięć, Świadomość, Odrębność i Indywidualizm Języka oraz Kultury? Czy wyciągamy wnioski z Przeszłości, czy w ogóle chcemy i pamiętamy o Ciemnych Kartach Historii?
Choć chwilami owa szalenie ważna i ważka dyskusja była nader ryzykowna.
Ktoś wie, co się stać może, kiedy wielce zaciekawiony i zaintrygowany Słowak pyta ekspresyjnego i empatycznego Litwina co winien sądzić o tym, że w litewskim Paramencie nie przemawia się już po rosyjsku? Czy to dobrze czy źle?
Obaj rozmówcy rozsupływując ten węzeł gordyjski dali nam wspaniałą lekcję dyplomacji w praktyce, zachowując przy swojej odmienności styl, takt i klasę (choć za żadne bogactwa Kosmosu nie chciałabym w tamtej chwili być w skórze Moderatora!)
Gdyby spróbować pokusić się o podsumowanie pierwszej części, byłoby ono dość nietypowe – każda z tych trzech nacji (co ciekawe, obaj panowie ze swadą posługiwali się piękną polszczyzną, z racji ich akcentów nagle nabierającą zupełnie innego wymiaru!) walczyła z najeźdźcami i „izmami” skutecznie i podobnie, choć w różnoraki sposób. Czesi kamerą i dźwiękiem, Słowacy piórem i sceną, Litwini – folklorem i głosem.
Wziąć na warsztat rodzinną opowieść własnej babci Heleny, urodzonej dekadę przed II Wojną Światową w wiosce na Kresach (dzisiejszego ukraińskiego Podkarpacia). Otóż owo dziewczę udało się 15 sierpnia 1939 roku na Wielki Odpust do łaskami słynącej świątyni w Kalwarii Pacławskiej. Noc wcześniej Helenka śniła, iż w drodze ukazała jej się Matka Boska, rozmawiała, przekazała przesłanie.
Do tak niezwykłego libretta muzykę skomponował Sławomir Kupczak. Niezwykłą, dynamiczną, plastyczną jak rzadko. Zaczyna się krokami zmęczonych pielgrzymów pod górę, już tylko troszeczkę, odrobinkę, ostatni zakręt, byle tylko dotrwać do podwórca Sanktuarium (słuchając tej introdukcji wprost namacalnie się ją widzi i czuje zmęczenie tych pielgrzymów!)… Potem jest już jak z partytur do filmów Hitchcocka; podbić koloryt orkiestry Filharmonii Podkarpackiej polifonią i kolorytem Górecki Chamber Choir. Umiejscowić to w auli, którą zaprojektowano z myślą o polifonicznym szerokim dźwięku oraz obdarzono kasetonowo – plastrowym sufitem. Obie te okoliczności zwykle oznaczają świetną akustykę, oferując pełnię frajdy muzycznej.
No i rodzynki w cieście czyli wiśnie na torcie – soliści, radość dla uszu melomana, który często właśnie z powodu ich siły głosów, empatii oraz artyzmu pielgrzymuje do filharmonii. Przyznaję się otwarcie – mam słabość do armeńskich, ormiańskich i gruzińskich głosów; słuchanie ich jest dla mnie nieodmiennie ucztą. Tym bardziej cieszyłam się na podziwianie Nairy Ayvazyan. Dodatkowym atutem był głos zupełnie mi nieznany głos Michała Sławeckiego ; kontratenory są tak rzadko spotykanymi głosami, iż tego po prostu nie wolno przegapić!
Spytano by więc: Wertmann, przynajmniej wiesz czego vel kogo się czepiasz…?! Odparowałabym nieco łamiąc zasady języka polskiego (niechże mi to zostanie wybaczone!): wiecie, jak najłatwiej zniszczyć kunsztowny tort bestialsko niwecząc kunszt cukierniczy?
CUD NIEDOKONANY, CZYLI WIELKI ODPUST W KALWARII PACŁAWSKIEJ Szymona Bogacza,partytura Michał Kupczak, dyrygentura Łukasz Wódecki, soliści: Naira Ayvazyan (soprano, Matka Boska), Michał Sławecki (contratenore, Jezus), Amelia Komórek (Helenka), Marek Kamiński (Narrator, Dziad Odpustowy), vocal Górecki Chamber Choir, muzycy Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej im. A Malawskiego w Rzeszowie; Filharmonia Podkarpacka im. A Malawskiego w Rzeszowie MFS TRANS/MISJE, prapremiera 25 sierpnia 2018 r.
Anna Rzepa – Wertmann
*www.nohavica.cz/cz/tvorba/texty/pane_prezidente.htm;
*Czyli co by było, gdyby w znanej nam sytuacji lub opowieści przestawić w którymś momencie zwrotnicę na torach historii? Ciekawe którędy pojechałaby lokomotywa, co by się stało, co zmieniło…?Zdjęcia z wystawy “Sztuka Walcząca” oraz dyskusji panelowej “Historia i Kultura jako źródła kształtowania tożsamości narodowej” są autorstwa MACIEJA MIKULSKIEGO.
Zdjęcia z prapremiery oratorium Szymona Bogacza i Sławomira Kupczaka
“Cud niedokonany czyli Wielki Odpust w Kalwarii Pacławskiej ’39” są autorstwa WITA HADŁO.
Udostępnione dzięki uprzejmości Teatru im. Wandy Siemaszkowej oraz biura prasowego MFS TRANS/MISJE Rzeszów
https://kempinsky.pl/anomaliateatralia.blogspot.com/2018/08/
#festiwalTransMisje