REŻYSERSKA OPRYSZCZKA
JERZY GŁYBIN NAPISAŁ NA FACEBOOKU:
“Zawsze mówię – solą teatru jest aktor! Reżyserzy przychodzą i mijają, niektórzy jak choroby wieku dziecięcego, inni jak sezonowa opryszczka… gorzej gdy aktor spotka się z ledwo wyklutym, nic jeszcze nie umiejącym “reżyserem”, który jest przeświadczony o własnej misji dziejowej i potędze własnych wizji, których tematem naczelnym jest np. sedes… Nie każdy aktor potrafi obronić własną wizję, a niekiedy nawet własną godność zawodową… Ale walczmy – inaczej – po nas…”
Rozumiem doskonale Jerzego, bo mam zwyczaj powtarzać, że teatr może się obyć bez wszystkiego – może grać w mieszkaniu, albo w plenerze, może nie być świateł i muzyki, może nie być scenografa i reżysera, ale teatr nie obędzie się bez aktora i w tym punkcie jestem z Jerzym całkiem zgodny.
Doskonale też rozumiem o jakich “opryszczkach reżyserskich”, Jerzy mówi, bo z rosnącą wściekłością patrzę na szeroko promowane przez pewne lobby, albo to co ja zwę “grupą dzierżącą władzę w teatrze”, zjawisko zwane “nowym teatrem”, które jest niczym innym niż totalną amatorszczyzną i jedną wielką hucpą.
Pragnę jednak na marginesie przypomnieć, że zdarzają się także reżyserzy, którzy pojmują swój zawód, jako rodzaj misji, którzy potrafią aktora zauroczyć, a może nawet uwieść i sprawić, że ta wspólna podróż w Terra Incognita, jaką jest robienie nowego przedstawienia, może stać się wspaniałą i twórczą przygodą dla wszystkich uczestniczących w niej stron, czego Jerzemu i w ogóle wszystkim aktorom życzę.
#GrzegorzKempinsky #JerzyGłybin #Reżyseria #aktor
0 Comments
Trackbacks/Pingbacks