Sędziowie problematyczni w Ludowym

Problematyczni „Sędziowie” w Ludowym – Nie czuje się nic. Wyzwoleniem nie jest też wyrok Sędziów. Historia, pokazywana na scenie, po prostu nie jest przekonywująca.

Sędziowie w Ludowym – “konflikt stoi w miejscu” pisze w swojej recenzji Monika Morusiewicz.

Sędziowie problematyczni w Ludowym

Problematyczni „Sędziowie”

“Sędziowie” – reż. Małgorzata Bogajewska – Teatr Ludowy w Krakowie

Na scenie Teatru Ludowego dużo się dzieje. Aż za dużo. Jesteśmy w barze, klubie nocnym i słuchamy też koncertu skrzypcowego. Miejsce akcji nieustannie się zmienia, a sceny są urwane, niejasne. Zrozumienie przedstawienia utrudnia też język wyjęty wprost z dramatu Wyspiańskiego. Co prawda, jest on dynamiczny, rytmiczny, ale po ponadgodzinnym słuchaniu staje się nużący i anachroniczny.

Spektakl „Sędziowie” nie rozgrywa się na Dużej Scenie, odbywa się tuż za nią. Akcja przedstawienia ma miejsce w zasceniu, do którego przechodzimy przez kulisy. Widzimy wtedy drugą stronę teatralnego świata, pełnego różnorodnych rekwizytów i dekoracji. Na jednej z nich siedzą trzy skrycie uśmiechające się Dziewczyny (Jagoda Pietruszkówna, Anna Pijanowska i Karolina Stefańska). Aktorki są tak blisko widzów, na wyciągnięcie ręki.

Wrażenie bliskości stwarzają też inni bohaterowie. Kiedy wchodzimy do zascenia wita nas Natan (Cezary Kołacz), a Jewdocha (Weronika Kowalska), będąca kelnerką, podaje nam napój. Następnie rozpoczyna się wielowątkowy spektakl, którego przesłanie wraz z upływem czasu coraz bardziej się rozmywa. Widzimy, że Natana i Jewdochę łączy uczucie, zauważamy, że Samuelowi (Jacek Wojciechowski), ojcowi Natana, nie podoba się ta relacja. Czujemy też dramat Dziada (Piotr Pilitowski), ojca Jewdochy, który stracił wszystko. Od pierwszych scen mamy zarysowany konflikt, który nie rozwija się dramatycznie. Stoi w miejscu.

Pojawiają się za to kolejni bohaterowie i ich historie, które z siebie nie wynikają. Mamy wieszczącego skrzypka (Maja Pankiewicz), przechadzającego się narratora Jukliego (Kajetan Wolniewicz) i niezainteresowanych tematem Sędziów (Patrycja Durska, Jan Nosal, Paweł Kumięga), którzy wychodzą z podziemi, zaaranżowanych na klub nocny, z których dobiega głośna muzyka. Choć sceny w tym spektaklu zmierzają do kulminacyjnego punktu, czyli morderstwa Jewdochy, to nie czuje się napięcia, kiedy to zabójstwo ma miejsce. Nie jest się przejętym, nie ma się współczucia. Nie czuje się nic. Wyzwoleniem nie jest też wyrok Sędziów. Historia, pokazywana na scenie, po prostu nie jest przekonywująca.

Spektakl ma jednak też swoje dobre momenty. Szczególnie zachwycające są trzy sytuacje. Pierwsza, kiedy uświadamiamy sobie, że „Sędziowie” to teatr w teatrze i jesteśmy zakulisowymi świadkami toczącej się historii. Odczuwa się siłę tego zabiegu przede wszystkim w początkowej scenie, w której to kurtyna się rozsuwa i widzimy pustą widownię Dużej Sceny. Wtedy to Joas tyłem do nas, a na wprost samotnych rzędów krzeseł, gra na skrzypcach. Sprawia to niezwykłe wrażenie. Tym większe, że scena rozgrywa się w ciemności, rozświetlony jasnym światłem jest tylko Joas. Cudowna jest też cisza i całkowity mrok, poprzedzający grę chłopca. Słyszymy jedynie jego kroki i pełen lęku oddech. I nagle staje on w kole światła. Jest to drugi zachwycający moment, a trzeci ma miejsce pod koniec spektaklu, kiedy to kurtyna znowu się rozsuwa i widzimy Joasa, uciekającego od ojca pomiędzy opuszczonymi rzędami krzeseł Dużej Sceny.

Samotność, dalekowzroczność i nadwrażliwość tego chłopca, ukazane w tej scenie, pozostają w pamięci.

Monika Morusiewicz 
Dziennik Teatralny Kraków
2 maja 2019

www.dziennikteatralny.pl/artykuly/problematyczni-sedziowie.html?fbclid=IwAR1rfOF30H0bqpjo25sIbPMoJPOeGCcG_KLONTgC19pm2w8Je2XHT8cDO4U


#MałgorzataBogajewska