SŁODKO-GORZKI SMAK KRAKOWA
Ten wyjazd na próbę wznowieniową w Krakowie, był doprawdy słodko-gorzki.
Z jednej strony wspaniale było znowu spotkać się z cudownym zespołem Peggy Pickit, poczuć znowu łączącą nas przyjaźń i wspólny świat, który nie wyparował, pomimo kilku miesięcy wakacji, z drugiej jednak strony, bardzo boleśnie odczułem odejście Michała, bo tak niedawno byliśmy razem w Krakowie we wszystkich tych miejscach, w których wczoraj byłem.
Razem siedzieliśmy w jego pokoju gościnnym w Stolarni i omawialiśmy próbę generalną Peggy,
Razem siedzieliśmy na widowni na Scenie Pod Ratuszem i oglądaliśmy spektakl.
Razem byliśmy potem na winie i kanapkach w “Szarlottcie” małym bistro przy Teatrze Starym, które Michał wynalazł i “sprzedał” całemu zespołowi Peggy.
Razem w końcu wracaliśmy spacerem w wiosennym deszczu ulicami Krakowa i rozmawialiśmy o przyszłości, snuliśmy wspólne plany…
A teraz Michała już nie ma i nigdy nie będzie. Bardzo boleśnie odczułem to właśnie tam, w Krakowie, gdzie tak intensywnie spędzaliśmy wspólnie czas przed premierą Peggy w kwietniu, albowiem taki powrót po kilku miesiącach nie bycia w jakimś miejscu, jest zawsze dojmującym spotkaniem z najbardziej atawistyczną częścią naszej pamięci, jak wejście do mieszkania zmarłej mamy, albo babci – wszystko zostało takie samo, ale nie będzie już nigdy takie samo, bo jej już nie ma… ale pozostały obrazy i zapachy, których dawno nie czuliśmy, więc tym potężniej nas uderzają i wwiercają się w najgłębsze zakamarki naszej duszy, czyli w emocjonalną część naszej pamięci…
Tęsknię za Tobą, Michasiu!
_______________________________________________________________________________________________
#Kraków #TeatrLudowy #PeggyPickit #Tęsknota
Pamiętasz jak Ci napisałam: “Gdy jest ktoś, kogo nie możemy już zobaczyć, zawsze możemy poczuć jego obecność poprzez miłość do niego. Nie poczujemy tej obecności pogrążeni w żalu i w rozpaczy, ale dopiero kiedy dostroimy się do częstotliwości miłości i wdzięczności. Wtedy takie osoby zawsze pozostają blisko nas. A siła miłości nieustannie nas z nimi łączy.” W tej chwili te słowa nie mają dla Ciebie znaczenia, bo ból po stracie ukochanego Przyjaciela jest zbyt duży. Sam musisz dojść do siebie, wypłakać i wyrzucić ten ból z siebie, aż poukłada się to w głowie. I musisz to zrobić sam, bo przecież tyle słów nie zostało jeszcze wypowiedzianych. A potem: za tydzień, miesiąc, rok lub nawet za kilka lat, będziesz mógł tam wracać ze spokojem. Pierwszy raz jest najtrudniejszy, a za jakiś czas… Wrócisz tam, zamkniesz oczy, wrócą wspomnienia, ale już ze spokojem, poczujesz Miłość, poczujesz Jego obecność, uśmiechniesz się delikatnie… Bo Ci, którzy odchodzą, nigdy tak naprawdę nas nie opuszczają jeśli byli nam w jakiś sposób bliscy…
A może kiedyś wrócisz tam z kimś innym i już będziesz wiedział, że należy doceniać każdą chwilę, którą można z nim spędzić, bo nie wiadomo czy nie jest to już ta ostatnia, ten ostatni raz… Dojdą nowe wspomnienia.
Ale teraz, wierz w to, że On wciąż Cię widzi i trzyma za Ciebie kciuki. Daj sobie czas, daj sobie czas, którego tak potrzebujesz, aby poczuć wdzięczność za to, że w ogóle kiedykolwiek był… Zamknij oczy…