Spółdzielnia przejmuje władzę?

Spółdzielnia przejmuje władzę? – Czyżby banda krzykaczy wykorzystała idealizm i dobre chęci nowego dyrektora i przejęła władzę?

To co wydarza się na naszych oczach w Teatrze Osterwy w Lublinie, jest albo jakimś absurdalnym żartem, albo mała grupka ludzi nie potrafiąca pogodzić się z wyrzuceniem z teatru byłej pani dyrektor, która doprowadziła do artystycznego i frekwencyjnego załamania teatru, wykorzystała idealizm, niedoświadczenie i dobre chęci nowego dyrektora, Redbada Klynstry i ta spółdzielnia przejmuje władzę w teatrze.

 

Tekst czytelny na komórce:
https://www.facebook.com/grzegorz.kempinsky/posts/10220241244155721

 

 

Spółdzielnia przejmuje władzę

 

 

Spółdzielnia przejmuje władzę?

Jak wszystkim w branży wiadomo, kiedy Urząd Marszałkowski Urzędu Wojewódzkiego w Lublinie, miał dość eksperymentalnych rządów Pani Doroty Ignatjew, które poskutkowały masową ucieczką widzów z teatru oraz artystycznym niebytem Osterwy na mapie teatralnej Lublina, podziękowało pani dyrektor za dalszą współpracę.

 

Wtedy mała, acz bardzo głośna grupka aktorów, największych pupilków i beneficjentów byłej dyrektorki, podniosła raban na całą Polskę, że nie zgadza się na żadnego innego dyrektora, niż ICH dyrektora.

 

Na szczęście Urząd Marszałkowski nie uległ tym UBeckim metodom szantażu i zastraszania w imię jakiejś tam pseudo idei, żeby nie powiedzieć ideologii, i po nierozstrzygniętym konkursie, w którym to pani Ignatjew wbrew rozumowi postanowiła uczestniczyć, nominowała pełniącego obowiązki dyrektora Redbada Klynstrę-Komarnickiego.

 

Ta sama grupka rozrabiaków, wszczęła wtedy, za pomocą zaprzyjaźnionych “dziennikarzy”, a raczej płatnych p…. isarczyków, raban o zatykaniu ust, cenzurze, przejmowaniu teatrów przez PiS i ogólnym łamaniu demokracji.

 

Okazało się jednak, że zamiast przysłowiowego wzięcia tę bandę za twarz i albo natychmiastowego wyrzucenia ich z teatru, albo zagłodzenia na śmierć na gołych etatach, Pan Redbad postanowił prowadzić przyjazną politykę zasypywania podziałów i konsolidacji.

 

Do tego stopnia zwiódł go jego idealizm i legalizm, że zamiast, jak to jest w zwyczaju, powołać własną Radę Artystyczną, pozwolił zespołowi artystycznemu wyłonić ją wśród siebie samych. Tym sposobem otworzył tej histerycznej grupce drogę, aby zakrzyczeć i zastraszyć całą resztę zespołu, m.in. obstając przy JAWNYM głosowaniu, które oczywiście z następstwie wiązałoby się z wykluczeniem, ostracyzmem, izolacją wyrugowaniem tych osób z zespołu, które nie głosowałyby na JEDYNIE SŁUSZNYCH kandydatów. (Tak przy okazji, czy wam to czegoś nie przypomina?).

 

W efekcie tego ceznorskiego, łamiącego demokrację i zatykającego usta gestu szlachetnego dyrektora Klynstry, ta grupa najgłośniej krzyczących ulubieńców byłej dyrektorki i zwolenników programu “spółdzielni teatralnej”, żeby odstraszyć wszystkich normalnych widzów od teatru, wybrała między sobą, samych siebie na Radę Artystyczną.

 

Ale ten ultrademokratyczny proceder ich nie zadowolił w pełni i zamiast współpracować z nowym dyrektorem i dbać o jak najwyższą jakość artystyczną repertuaru teatru, nowa Rada Artystyczna w słowach pochodzących co najmniej z epoki głębokiego stalinizmu, wydała oświadczenie, w którym znowu krytykuje Urząd Marszałkowski, deklaruje pragnienie, żeby “teatr pozostał Nasz, (z dużej litery /sic!/), czyli Zespołu” (a w domyśle można przypuszczać, że teatr ma pozostać we władaniu Rady Artystycznej), dalej oświadcza, że zamierza kontynuować współpracę z tymi twórcami, którzy przyczynili się do sukcesów Teatru w ostatnich latach, (czyli z tymi, którzy przyczynili się do katastrofy w Osterwie), oraz podkreślają, że ich “pierwszym a zarazem najpilniejszym zadaniem, jest zadbanie o plany repertuarowe na bieżący sezon artystyczny, oraz kolejny. W tym celu Rada Artystyczna zwróci się z prośbą o współpracę do konkretnych twórców.” (sic!).

 

Nie wiem, jak dla was, ale dla mnie brzmi to, jakby działo się tak, że w Teatrze Osterwy ta swoista spółdzielnia przejmuje władzę? Bo o ile mi wiadomo, to NIGDZIE, w ŻADNYM teatrze w Polsce nie jest tak, żeby Rada Artystyczna miała jakiekolwiek plenipotencje, żeby prowadzić tego typu rozmowy z twórcami, albowiem Rady Artystyczne, są jedynie ciałem doradczym, a rozmowy z twórcami prowadzi dyrektor.

 

Zatem sami widzicie do czego prowadzi polityka łagodności, idealizmu, zasypywania podziałów i konsolidacji: Dasz im paznokieć, a oni nie tylko wezmą całą rękę, ale wręcz całego ciebie zeżrą bez mrugnięcia okiem. Bo jak to mówią “do tanga trzeba dwojga”, a “spółdzielnię teatralną” zawsze cechowały metody terrorystyczne, kompletny brak dialogu, uważanie siebie samych za alfę i omegę i programowe działanie do bezpardonowego przejmowania władzy i decydowaniu o wszystkim w świecie teatralnym.

 

Zresztą opłakane skutki polityki pojednania, która została wprowadzona w kilku innych miastach widać, jak na dłoni, gdzie te teatry dryfują, żeby wręcz nie powiedzieć toną.

 

Przekonuję zatem wszystkich dyrektorów, których namówiono do “drogi łagodności”, żeby natychmiast oprzytomnieli i zmienili kurs, albowiem ze “spółdzielnią” nie da się negocjować i nie wolno karmić ręki, która w nas uderza!

 

Jedyną nadzieją dla ocalenia DOBREGO teatru jest natychmiastowe odcięcie się od tej patologii, która rządziła w polskim teatrze przez ostatnie dekady i doprowadziła do tego, że teatr publiczny stracił jedną trzecią widzów (sic!) przez ostatnie 10 lat! Nie wolno negocjować z terrorystami, albowiem im nie zależy na żadnym kompromisie i dbają tylko i wyłącznie o to, żeby pozostać przy żłobie i kontynuować ten gigantyczny skok na publiczną kasę, który kończy się totalnym wyplenieniem z polskiego teatru spektakli dobrych, warsztatowo znakomitych i wartościowych i dalszą promocję amatorszczyzny i bełkotu intelektualnego, jako najwyższą wartość i mainstream teatralny!

 

Amen


#Teatr