Szwecja okiem Polski, Polska okiem Szwecji

Szwecja okiem Polski, Polska okiem Szwecji to spojrzenie Katarzyny Tubylewicz na Polskę widzianą ze Szwecji i Szwecję okiem Polki.

szwecja-okiem-polski-polska-okiem-szwecjiSzwecja okiem Polski, Polska okiem Szwecji – sam byłem w podobnej sytuacji, kiedy przez wiele lat mieszkałem w Szwecji i wydaje mi się, że diagnozy, jakie stawia Pani Katarzyna są niezwykle trafne, zarówno jeśli chodzi o Szwecję, jak i Polskę.

Mieszkając w Szwecji dokładnie tak, jak ona odbierałem Polskę.

Teraz śledzę Szwecję z podobnego punktu widzenia, jaki przez wiele lat miałem na Polskę, mieszkając w Szwecji i także te spostrzeżenia wydają mi się bardzo celne.

Poza tym potwierdzam, że w Szwecji nie rozmawia się ze znajomymi o polityce. To coś w rodzaju tabu. Uważa się, że poglądy polityczne, tak samo, jak religijne są sprawą prywatną i nie porusza się ich w rozmowach towarzyskich.


EMIGRACJA DAŁA MI SIŁĘ I NIEZALEŻNOŚĆ MYŚLENIA

Katarzyna Tubylewicz

Czy mieszkając w innym kraju łatwiej zrozumieć Polskę? Jak emigracji doświadczają kobiety? Przeczytaj wywiad z pisarką, Katarzyną Tubylewicz.

Emigracja stała się dla mnie przede wszystkim otwarciem wielu nowych drzwi i wejściem w nowy język. To dzięki wyjazdowi do Szwecji zaczęłam przekładać szwedzką literaturę i to w Szwecji napisałam moją pierwszą powieść – opowiada Katarzyna Tubylewicz, pisarka i tłumaczka, autorka m.in. „Ostatniej powieści Marcela”, „Własnych miejsc” i współautorka „Szwecja czyta. Polska czyta”. Już 4 listopada będzie można się z nią spotkać w Muzeum Emigracji w Gdyni w ramach wydarzenia „Emigrantki własnym głosem”. Z Dagny Kurdwanowską rozmawia o tym, co widzi patrząc na Polskę ze Szwecji, jak odnalazła się w obcym kraju, języku i kulturze jako kobieta i pisarka i czy emigracja jest kobietą.

Od kilkunastu lat mieszka Pani w Szwecji – to dość czasu, żeby nabrać dystansu do Polski?

Katarzyna Tubylewicz: I tak, i nie. Moje życie tak się ułożyło, że żyjąc w Szwecji, nigdy nie straciłam bliskiego kontaktu z Polską i to w wymiarze dosłownym. Bardzo często w Polsce bywam, uważnie śledzę polską debatę, czasem biorę w niej też udział. Przez sześć lat szefowałam Instytutowi Polskiemu w Sztokholmie, no i zawsze  albo po polsku pisałam, albo coś na polski tłumaczyłam. Dlatego nie czuję, że się oddaliłam od rodzinnego kraju, natomiast moje codzienne uczestniczenie w innej niż polska kulturze oraz śledzenie debaty szwedzkiej powoduje, że wyraźniej widzę to, co dla Polski czy społeczeństwa polskiego jest charakterystyczne. Na pewno nabrałam dystansu do różnych przekonań o charakterze grupowym, co do których ludzie miewają czasem wyobrażenie, że są to ich poglądy indywidualne. W tym sensie mam zresztą taki sam dystans do Szwecji, myślę, że taki jest los ludzi dwukulturowych, a ja się taką osobą stałam.

W zeszłym roku prowadziłam cykl spotkań w Muzeum Emigracji w Gdyni, podczas których rozmawialiśmy m.in. z Manuelą Gretkowską i Łukaszem Orbitowskim o tym, czy nasz kraj widziany z dystansu łatwiej zrozumieć oraz czy z dystansu widać więcej. Co Pani widzi patrząc na Polskę ze Szwecji?

Widzę, że wielką polską słabością jest ograniczona umiejętność współpracy i silna tendencja do polaryzacji. Polacy nie prowadzą ze sobą rozmów, by dojść do porozumienia, ale po to, by udowodnić sobie samym, że mają rację zakrzykując przy tym przeciwnika. Mamy w ogóle jako naród bardzo silną potrzebę posiadania antagonisty, wroga. Może to jest pozostałość z czasów zaborów, wojny, a potem komunizmu. Dzisiejsza sytuacja polityczna w Polsce to jest jakieś podświadome odtworzenie podziału na naszych oraz wrogów. Polska jako kraj potrzebowałaby wielu lat psychoterapii. Szwedzi są pod tym względem skrajnie różni, zawsze nastawieni na szukanie kompromisów i konsensusu. Do tego stopnia, że nigdy nie rozmawiają o polityce z przyjaciółmi. Ma to też swoje złe strony, ale myślę, że jednak lepiej funkcjonują kraje, w których takie wartości jak np. ponadklasowa solidarność są silne. Podobnie jak zaufanie społeczne, którego w Polsce bardzo brak. Z drugiej strony, zza Bałtyku wyraźnie widać, że największe zalety polskiego społeczeństwa to przedsiębiorczość, kreatywność, energia oraz wyjątkowa umiejętność improwizacji.

Szwecja przez wielu Polaków jest idealizowana. Dla nas to kraj społecznej równości, obyczajowo liberalny i wspierający kulturę. Co z tego jest prawdą, a co iluzją?

W Polsce istnieją  dwa, skrajnie różne obrazy Szwecji. Dla osób o poglądach raczej lewicowych Szwecja jest idealnym, sprawiedliwym rajem socjaldemokratów, w którym panuje tolerancja dla osób LGBT oraz bardzo duża otwartość. Z kolei dla polskiej prawicy Szwecja to piekło multikulti, w którym małżeństwa homoseksualne wychowują razem dzieci i w którym szaleją feministki. Prawda o Szwecji, jak o każdym innym kraju, jest taka, że nie jest to kraj idealny, natomiast jest to kraj, w którym bardzo wysoko ceni się takie wartości jak egalitaryzm, tolerancja i solidarność ze słabszymi. Niestety w ostatnich czasach wyraźnie też widać, że Szwecja z różnych względów nie do końca poradziła sobie z takimi wyzwaniami jak integracja imigrantów spoza Europy, zwłaszcza na rynku pracy, czy rozwiązanie dylematu jak pogodzić poszanowanie dla wolności religijnej z poszanowaniem dla praw kobiet. To są demokratyczne wartości, które nie zawsze da się łatwo łączyć ze sobą, co widać zresztą także w Polsce. Piszę w tej chwili książkę na temat współczesnej Szwecji, zbiór reportaży i wywiadów, które wchodzą bardzo głęboko w coś, co można chyba nazwać duszą szwedzką. Będzie to opowieść o ludziach i o wartościach, takich jak wspomniana solidarność i feminizm, ale także o stosunku Szwedów do śmierci, miłości, samotności, wolności słowa i paru innych ważnych spraw. Mam nadzieję, że znajdzie się tam bardziej wyczerpująca odpowiedź na zadane przez Panią pytanie…..

cały wywiad:
https://kempinsky.pl/sukcespisanyszminka.pl/emigracja-dala-mi-sile-niezaleznosc-myslenia/


#szwecja #polska