Wrzesień w październiku

Wrzesień w październiku – To piękny felieton mojego ukochanego felietonisty Wojtka Maryańskiego o nadejściu jesieni i tym, co z nią idzie.

A dlatego “wrzesień w październiku”, bo zapomniałem zamieścić ten wpis we wrześniu, a jest zbyt piękny, żeby nie zamieszczać go w ogóle.

Wrzesień w październiku

Wrzesień

Wrzesień. Na straganach coraz więcej śliwek.

Jeszcze drży ostatni kamerton lata i bardzo niedługo zachmurzy się niebo i przyjdzie w cieplejszych butach jesień.

Pojawi się jeszcze jeden,moj prywatny znak jesieni.

To niechybny znak nadejścia kwadry roku, za którą nie przepadam.

To znak cichy i przez nikogo niezauważalny. To sygnał tylko we mnie.

Jest to bezsenność, która dość obcesowo obchodzi się z moim snem i w okolicach trzeciej nad ranem, bezceremonialnie zajmuje miejsce snu, powodując jego ptasią, paniczną rejteradę na biblioteczkę pe łną przeczytanych, znudzonych bezczynnością książek.
Tam właśnie, gdzieś między Eliotem a Joycem siedzi mój sen przestraszony i podobnie jak ja, bezsenny, czeka na pierwsze promyki dnia, lub choćby jego gołębią poświatę.

On, by spokojnie zasnąć i czekać w uśpieniu na kolejny wieczór , kiedy to znów wpadniemy sobie w ramiona, by razem zasnąć.

Ja, by porzucić moje lęki przytaszczone przez bezsenność, które wraz ze światłem dnia stracą swoją oblepiającą moc.
Jednak mam szczęście, bo przez ten niemiły dla mojej głowy czas leżę cicho na ciepłym dywanie z psich snów.

One nie kłopoczą się bezsennością. Ich oddech jest kojący, równy i bardzo delikatny.
Moja ręka w ciemności szuka ukochanego Psiego Archanioła – Felka i kiedy trafi na jego pulsujący spokojnym ciepłem brzuch, uspokajam się.

Zaniepokojone moim bezsnem pozostałe psy, zaczynają rytuał dodawania mi spokoju przez swoje psie pomruki, trącanie mnie łapami czy perkusyjne staccato wybijane ogonem.

Tak oto na perskim dywanie z psich perskich snów unoszę się spokojniejszy w powietrze i razem szybujemy na powitanie dnia.
Wtedy wszystko, co podszyte niepokojem znika. Najlepiej kiedy dzeń przynosi ze sobą słońce.
Po kilu dniach jesiennego misterium bezsenności zaczynam lubić ten teatr snu, psiego dywanu i zaniepokojonego oczekiwania na światło.
Nawet czułbym się nieswojo, gdyby go zabrakło…….. Pojawienie się jesieni wzbudza nadzieje kolejnej wiosny.

Myślę, że to co napisałem nie tylko tyczy mnie. Nawet jestem pewien. 

Wojtek

Wrzesień 2019. Na tarasie po południu.

https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=1246681662170801&id=100004869375099


#jesień