Bronić Polańskiego to być PiSowcem?

Bronić Polańskiego to być PiSowcem? – Jak szybko środowiska “artystyczne” zapominają, co mówiły wczoraj i mówią coś totalnie przeciwnego dzisiaj.

Obecnie emocjonalność i pamięć ludzi jest niezwykle płytka, więc pewnie większość już zapomniała, że ledwie miesiąc temu podniecała się sprawą Romana Polańskiego, któremu odmówiono spotkania ze studentami w Łódzkiej Szkole Filmowej, ale właśnie dlatego przytaczam ten artykuł Joanny Szczepkowskiej dzisiaj, bo tak samo płytka i krótka jest pamięć tak zwanych elit, które kilka lat temu postanowiły bronić Polańskiego, a teraz wręcz odwrotnie.

Hipokryzja?

Zapewne, ale także tani koniunkturalizm.

Bronić Polańskiego to być PiSowcem

Bronić Polańskiego to być PiSowcem?

Joanna Szczepkowska: Parówki, wegetarianizm i Roman Polański

Każdego dnia dzieją się rzeczy tak zdumiewające, że już nie tylko słów brakuje, ale nawet myśli. Wolno już nawet publicznie grozić śmiercią. Partia przeciwna aparatczykom PRL-u awansuje aparatczyków PRL-u i wydaje się, że logika w jej argumentach już nie istnieje.

Zniewolenie umysłu polega jednak też na tym, że ewidentne draństwo blokuje szerszą myśl, bo jak się zagłębisz albo poszerzysz niepokoje, to cię nazwą symetrystą. Jak więc utrzymać równowagę świadomości? Między politykę i ideologię wciska się przecież rynek i jego prawa. Siedzi przeciętny obywatel przed telewizorem. Powiedzmy, że ma dostęp do wszystkich stacji. Widzi natrętną propagandę rządowej telewizji, więc wybiera sobie tę najmniej rządową, w jego mniemaniu słuszną i obiektywną. Ogląda programy polityczne, gdzie pełnoprawnie dyskutują wszystkie opcje, ogląda wstrząsające reportaże o zagładzie Ziemi, o potwornych warunkach hodowli zwierząt do masowego spożycia.

I nagle… ekran błyska kolorami, w bajkowej przestrzeni pojawiają się dwie paróweczki, które nie mogą się nacieszyć, że za chwilę ktoś je zje, w dodatku w towarzystwie seksownego keczupu. Pojawia się też dwóch panów, koneserów wędlin, nie jakichś prymitywnych obżartuchów, tylko takich, którzy mogliby zasiadać w laboratoriach naukowych o światowej renomie. Próbują oni kawałek wędlinki i oznajmiają obywatelowi, że to produkt najwyższej jakości. Po chwili ekran robi się mniej kolorowy i wracamy do tematu, a jest nim coraz większa ilość zabójczych antybiotyków w wędlinach. Po kilku minutach pojawia się reklama wielkiego sklepu branżowego, w którym zwykły zjadacz chleba może się poczuć doceniony i obdarowany wędliną w cenie na jego miarę. Dzień potem obywatel dowiaduje się z mediów, że oto właśnie w tym sklepie sprzedaje się wędlinę, którą należy natychmiast wycofać jako groźną dla zdrowia. Dotyczy to też przeuroczych paróweczek.

Mało tego. W reklamach tych wędlin biorą udział osoby należące raczej do środowisk walczących, ogólnie mówiąc, ze światem. Każdy z nich wzruszy ramionami. Powie – takich pieniędzy się nie odrzuca, powie jeszcze coś o promowaniu przedsiębiorczości. Mamy alarmujące dane o nadwadze dzieci i mamy reklamy czekoladek. Mamy całkowitą wiedzę o zabójczym wpływie plastiku, na wszystkich portalach można o tym przeczytać – jednocześnie obok pojawiają się propozycje nowatorskiego sprzętu do robienia przedświątecznych porządków. Świetnie i pięknie zaprojektowane. Lekkie i proste, jak cała współczesna grafika. Z pewnością nie narysował tego stary konserwatysta, tylko ten, kogo niesie nowa współczesna sztuka. A wszystko to z plastiku.

Pokolenie, które obawia się o swoją przyszłość, produkuje broń przeciw sobie. Wszędzie rozmawiamy o ideologiach, o zmianach politycznej świadomości, pytamy o zmierzch demokracji, o nowe spojrzenie, boimy się powrotu zbrodniczych ideologii, a jednocześnie na tych samych nośnikach sami sobie zaprzeczamy.

Na tym tle, może niespodziewanie dla czytelnika, chcę poruszyć paradoksy sprawy Romana Polańskiego. Nigdy nie zapomnę tego czasu, kiedy tłumnie podpisywano petycje w sprawie zwolnienia go z odpowiedzialności za dawny czyn. Bardzo ruszyło się w tej sprawie środowisko artystyczne, ale nie tylko ono. Właściwie cała strona liberalna. Nigdy też nie zapomnę dnia, kiedy dano mi tę petycję do podpisania, a ja ku zdumieniu kolegów powiedziałam, że muszę się zastanowić, a po zastanowieniu nie podpisałam.

Widziałam wszystkie jego filmy, niektóre kilka razy. Tylko co ma jedno do drugiego? Jest człowiek, jego historia, jest godny podziwu talent i jest karalny czyn. Jeśli ten ostatni ma przestać być karalny, bo przesłania go człowiek, jego talent i historia, to w zasadzie należy wypuścić wszystkich, którzy siedzą za to, o co on jest oskarżony, bo każdy ma swoją historię i jakieś talenty.

Nie podawano mi wtedy ręki. Stałam się zaściankiem i moherem. Prawicą niszczącą elity. No właśnie. Dla wielu niepodpisanie tamtej petycji było tożsame z oddzieleniem się od strony liberalnej, a co za tym idzie, zadeklarowaniem przynależności do wyznawców idei prawicowych. „U nas nie masz już przyjaciół” – powiedziała mi wtedy słynna reżyserka filmowa. Już zdążyłam się przyzwyczaić do myśli, że jestem poza kręgiem i nagle… wystarczyła zmiana klimatu wokół ludzi show-biznesu, wystarczył głośny ruch #metoo, aresztowanie Billa Cosby’ego, żeby ci sami ludzie nazywali rzeczy tak właśnie, jak ja to wtedy nazywałam.

Gdybym zaczęła teraz nagle bronić Polańskiego – bo inne czasy, bo on się zmienił, bo talent usprawiedliwia zachowania dalsze od normy itd., z całą pewnością dla strony liberalnej znowu wylądowałabym po stronie prawej. Bronisz Polańskiego? To znaczy jedno – godność kobiet dla ciebie nic nie znaczy. A jak nic nie znaczy, to jesteś za niewolnictwem kobiet, a jak jesteś za niewolnictwem kobiet, to bliżej ci do Korwin-Mikkego. I pewnie jesz wędliny, których my nie jemy, ale maszynkę do mięsa ci zaprojektujmy pięknie plastikową w formie statku kosmicznego, a nazwiemy ją ekologiczną. Jak znaleźć równowagę świadomości? Na pewno trzeba jej szukać.

Joanna Szczepkowska

www.rp.pl/Wysokie-napiecie-/311299989-Joanna-Szczepkowska-Parowki-wegetarianizm-i-Roman-Polanski.html?fbclid=IwAR2OWL8jPDiqK0r5UGYVyQyfSogVt12zA_mtrFFA0RPTFHzuiB-Y9umpuIM


#RomanPolański