Chujami dla siebie są ludzie

Chujami dla siebie są ludzie – co takiego sprawia, że ludzie w Polsce są dla siebie takimi chujami? Dlaczego traktujemy ludzi bez szacunku?

Jest takie powiedzenie, które mówi, że osoba, która źle traktuje kelnera, nie jest dobrym człowiekiem. Co więc sprawia, że ludzie są dla siebie takimi chujami?

Chujami dla siebie są ludzie

Chujami dla siebie są ludzie

Dlaczego ludzie w Polsce są dla siebie takimi chujami

Klientka była typową warszawską lalą. Przecenioną. Brunetką. Z kontem na Instagramie. I tysiącami followersów, którzy marząc o jej c…czaszce walili sobie konia pod prysznicem. Włosy mniej więcej do tyłka. Czapka bejsbolówka. Brwi trochę za bardzo zaznaczone. Usta z kwasem. Co najmniej 1 ml kwasu hialuronowego. Długie paznokcie opiłowane w migdały.

Jedziemy niżej?

Brzuch płaski, lekko umięśniony ale nie za bardzo. Widać, że laska woli się pocić w łóżku niż na siłowni. Za to nieziemski tyłek. Ogólnie przypomina dużą, małą dziewczynkę. Jest słodka. Brakuje jej tylko lizaka w ustach.

Warszawska lala podeszła do sprzedawczyni pewnym krokiem i bez ‘dzień dobry’, ani ‘pocałuj mnie w dupę’, zaczęła jej opowiadać o tym, że ma rzęsy zniszczone przedłużaniem metodą 1:1.

Co to jest przedłużanie metodą 1:1? Nie mam pojęcia, ponoć kobiety wiedzą, o co chodzi. Mężczyźni nakładają sobie metalowe śruby na fiuta celem wydłużenia, kobiety mogą przedłużać rzęsy. 

Lala rzęsy miała faktycznie zniszczone. Szuka tuszu wydłużającego to, co zostało i podkręcającego to, co zostało. Ekspedientka jest ładna, ale nie jest efektowna. Ekspedientka pracuje w znanej sieci perfumerii weekendowo-dorywczo, bo zwyczajnie potrzebuje kasy na studia. Co studiuje? To nieistotne, ale wystarczy, że powiem, że ten kierunek jest wymagający i nie jest to prawo. Ekspedientka, jak każda baba, lubi kosmetyki, a pracując tutaj poznała je jeszcze lepiej. Proponuje, więc, Lali swoją ulubioną maskarę, która robi to, co Lala chciała, czyli wydłuża i podkręca, a na dodatek ma jeszcze odżywkę, aby wzmocnić te resztki, które zostały.

Działam totalnie zgodnie ze swoim sumieniem. Polecam, nie produkt tej marki, na którą mamy akurat „focus”. Nie polecam również marki, dzięki której wygramy konkurs i dostaniemy nagrody. Nie. Polecam coś, co – według mnie – będzie najlepsze dla tej klientki, bo taka już po prostu jestem.

Lala testuje maskarę i jest zachwycona. Maskara nie jest droga. Jest kurewsko droga! Przynajmniej dla większości ludzi. Dla mnie też, ale ja byłem kiedyś zdziwiony, że dobry puder kosztuje 200 zł. Żaden kosmetyk dla faceta nie kosztuje 200 zł. Przynajmniej żaden, za który warto tyle zapłacić.

Lala bierze dwa opakowania. Ekspedientka uśmiecha się zadowolona, czuje satysfakcję, że  w swojej pracy zrobiła coś fajnego, co innej kobiecie poprawi samopoczucie. Lala dostaje stos próbek i wychodzi uśmiechnięta, życząc ekspedientce miłego wieczoru. 

Cud, miód i orzeszki. Ale tylko przez 20 minut, bo 20 minut później Lala wraca rozhisteryzowana, krzycząc z daleka, że ekspedientka jest oszustką, naciągaczką i kłamcą.

– Oszukałaś mnie – syczy. – Na tym opakowaniu nie pisze, że ta maskara wydłuża i podkręca! I jeszcze grubym drukiem na przodzie opakowania jest napisane: thickening and fortifying mascara!! Nie chciałam przecież pogrubiającej! – Jesteś nieudolna – mówi. – Niekompetentna. I chcesz tylko naciągnąć klienta.

Ekspedientka odwraca opakowanie na drugą stronę, gdzie wołami jest napisane, że maskara pogrubia, wzmacnia i wydłuża rzęsy. Nie ma to znaczenia. Ekspedientka ma łzy w oczach, ale przeprasza za swój „ewidentny błąd”. Odchodzi od Lali, żeby się nie poryczeć publicznie i prosi koleżankę, aby ta przyjęła zwrot. Koleżanka próbuje przekonać klientkę, że przecież testowała, że jej się podobał efekt i sama się zdecydowała na zakup.

– Owszem, podobał mi się  – głośno przyznaje Lala. – Ale nie będę przecież kupowała rzeczy, na której nie jest napisane to, o co prosiłam!

Lala wkurwiona, jakby jej ktoś futro oblał różową farbą, wychodzi ze sklepu. Co za tępa, głupia sucz – myśli o ekspedientce. Ekspedientka, zaś, myśli: co jest nie tak z ludźmi w naszych czasach? Dlaczego ludziom się wydaje, że kiedy trzymają w ręku portfel mają prawo obrażać ludzi i traktować ich jak gorszy sort społeczeństwa, tylko dlatego, że ci właśnie są w pracy? Przecież ja – myśli ekspedientka – wychodząc na zmianę i zakładając „mundurek” nie podpisuje automatycznie zrzeczenia się praw człowieka.

Ależ oczywiście, że tak jest.

W bardzo dobrym filmie, który widziałem niedawno, pada zdanie: „Prawda jest jak poezja. A mało kto lubi poezję”. To jak, chcecie posłuchać trochę prawdy?

Klepnij ją

W Polsce panuje mentalność folwarczna, która ciągle jest w nas. Na folwarku był pan i byli chłopi. Pan trzaskał chłopów po ryju, oni brali po ryju i traktowali to jak coś absolutnie naturalnego. Pan dymał chłopkę, było to czymś naturalnym. Panów nie ma. Chłopów coraz mniej. Ale dalej nasze stosunki społeczne są tak skonstruowane.

W pracy w naszym kraju nie ma równych sobie stron umowy, które wymieniają pracę za pieniądze. Mamy zarządzających folwarkiem i roboli, którym – właściwie nie wiadomo dlaczego – trzeba płacić.

Ufo (znany tym, którzy czytali moje książki) wszedł do firmy prywatnej handlującej alkoholem, gdzie powitał go właściciel, człowiek lat około 50. Rozmawiali o tym, o czym rozmawiać musieli. Szli korytarzem, prowadząc ową niespieszną konwersację o pieniądzach małych i dużych, a przy jednym z biurek była ładna kobieta, w wieku lat mniej więcej 30.

Ta kobieta schylała się po jakieś dokumenty, miała na sobie białą koszulę i kieckę kończącą się przed kolanem. Właściciel, tonem pełnym szacunku (gdyż uznał Ufo za równego sobie, bo on też miał dobry samochód, a stała za nim potęga dużej korporacji), zwrócił się do niego: Pan poczeka moment.

Podszedł do tej 30-latki, zamachnął się dłonią i ostrym klapsem strzelił ją w tyłek, krzycząc zadowolony: Kto wypina, tego wina! Zrealizował  swoje podstawowe prawo: właściciela. Poganiacza.

Bardziej, jednak, zaskakujące było to, co zrobiła kobieta w takiej sytuacji.  Nie wykurwiła mu w pysk. Nie posiniała z wściekłości. Zapłoniła się na twarzy, zachichotała i powiedziała: Och panie prezesie!! Z pana prezesa to taki figlarz! Potraktowała to jako fragment jej rzeczywistości społecznej. Jest pan na folwarku. Pan na folwarku ma swoje prawa. Chce klepać swoją własność, to klepie. Chce przejechać się na swojej kobyle, to  ją wyciąga ze stajni i jedzie, a później zadowolony i zmęczony odstawia ją z powrotem.

Traktujemy ludzi z góry

Wiecie, co mnie wkurwia w moim kraju? Protekcjonalność. To jebane traktowanie ludzi z góry. Jakby czyjkolwiek sukces, mierzony zazwyczaj w PLN, dawał komukolwiek prawo do traktowania innych jak szmaty.

To jest wszędzie.  W korporacji, w sklepie, urzędzie i knajpie. Umówiłem się z dwoma kumplami na steka w Lemingradzie, bo tak radośnie nazywa się w Warszawie dzielnicę Wilanów.  Siedzimy. Zamówiliśmy wino, a później te steki. Dobra zamówiliśmy dwie butelki na dobry początek, bo wieczór był piękny, a my młodzi.

Kelner, jakiś przestraszony, pyta jak wysmażone te steki chcemy. Koledzy tłumaczą, że średnio, ja że krwistego. Coś tam żartujemy, kumpel, który pracuje w sprzedaży, rzuca jakieś żarty, żeby zbudować relację, kelner w końcu się otwiera i mówi, że chujowy dzień miał.

To znaczy, on powiedział, że zły, ale po jego minie od razu widać było, że chujowy.

Żyje się prosto. “Jak coś mnie wkurwia to mówię, że mnie wkurwia, a nie, że złowrogo szumią wierzby czy duch mój na rozżarzone węgle gołą dupą usiadł.”  

To kelner podaje nam przykład tej chujowości. Że przed chwilą była kobieta. Młoda i nawet ten teges. Trochę spięta, ale zamówiła steka za 110 zł. Dobrze wysmażonego. Zamówić w knajpie ze stekami dobrze wysmażonego steka, to jak będąc hetero przyjść do gejowskiej sauny. Każdy ma, jednak, prawo do złego gustu. Kobieta dostała swojego steka, spojrzała na niego kosym okiem po czym stwierdziła:

– ALE ON JEST KRWISTY.

– Gdzie jest krwisty? – zaniepokoił się kelner.

– Tu – wskazała imponującym szponem na czerwoną plamkę wielkości mniej więcej trzech milimetrów.

Przyszedł kucharz.

– Ale on jest bardzo dobrze wysmażony  – zaprotestował. – Pani patrzy. Rozkroił steka, w środku faktycznie zelówka jak się patrzy.

– Ale ja za to nie zapłacę! – oburzyła się kobieta i wyszła.

Zapłacili kelnerzy.

Trzeba się było uczyć

Stosunki zarządców do chłopów charakteryzuje pogarda. To spojrzenie: jestem panem i płacę. Dla wielu ludzi, którzy stoją po drugiej stronie lady, sprzedawca/kelner/stażysta/pracownik jest podczłowiekiem. Tępym robolem, który spierdolił swoje życie i teraz musi robić to, co robi.

Trzeba było się uczyć.

Trzeba było się bardziej starać

To byś nie skończyła w takim miejscu, tępa dzido.

Co nie zmienia faktu, że ta sama osoba jest dymana przez innych, którzy są wyżej. Jak nas szef źle nie traktuje to znaczy, że się do tego nie nadaje, prawda?

Gdyby ktoś podszedł do Lali  i powiedział jej: „pani zachowanie jest  przejawem mentalności folwarcznej”, za chuja by nie zrozumiała. Gdyby jednak ktoś do niej podszedł i powiedział: „jesteś tępą pizdą, całkowicie pozbawioną empatii”, istnieje szansa, że zrozumiałaby. Choć nie miałaby pojęcia, skąd się wzięło jej zachowanie.

Wzięło się oczywiście z takich nudnych rzeczy jak II wojna światowa. Przed wojną klasa średnia była niewielka i w sporej części byli to Żydzi. Żydów wymordowali Niemcy. Oprócz Żydów mieliśmy też ziemiaństwo, czyli klasę wyższą. Ale ziemiaństwo nam wymordowali Niemcy i Rosjanie. Został tylko folwark. Wszyscy, ja jebię jesteśmy potomkami folwarku. Fakt, że Lala jest wredną pizdą z powodu Adolfa Hitlera, raczej, kurwa, nie przychodzi jej do głowy. Poza tym, powiedzmy sobie szczerze, jest wredną pizdą, bo lubi. 

Niektórzy ludzie są tacy ubodzy. Jedyne co mają to tylko pieniądze.  

Bardzo lubimy kierować się pozorami

Znam jedną studentkę medycyny, która aby dorobić trochę floty stawała za barem, celowo zakładała czerwoną bluzkę i w maksymalnie dozwolony sposób pokazywała cycki.  Mocno to podbijało wysokość napiwków.

Dziś jest panią doktor. Ile osób myślało, obserwując ją za barem, że przejebała swoje życie? Ile, że jest łatwą dupą na raz?

Wiecie, czego nam brakuje w naszym kraju? Szacunku jednej osoby do drugiej. Nie każdy dostaje skrzydła. Nie każdy potrafi latać.  Nie każdy będzie w stanie to robić. Podział na panów i chamów przetrwał w naszym odczuwaniu świata. Jedni są biedni, nie mają szans, a inni je mają. Nie ma równości. Jeden jest bardziej inteligentny, aktywny, przystojny, piękna, ma większe cycki, jest bardziej otwarty, albo ma bardziej giętkie kolana.  

Różnimy się.  

Ale nie bądźmy przy tym chujami. Nawet jeśli odniosło się duży sukces. Łatwiej się wtedy patrzy w lustro. 

Traktuj ludzi z szacunkiem. Mogą cię zaskoczyć.

Piotr C.

“Dlaczego ludzie w Polsce są dla siebie takimi chujami”

https://kempinsky.pl/pokolenieikea.com/2016/02/02/dlaczego-ludzie-w-polsce-sa-dla-siebie-takimi-chujami/?fbclid=IwAR2K9HV3aaZnGo3WuHZ4G-Is1d2Zsex90hOjxZ9YeRJ0oRLb7fbL5CiIkQs


#szacunek