Gdyby ktoś zapytał, jaki jestem?

Gdyby ktoś zapytał, jaki jestem? – Mój ulubiony felietonista, Wojtek Maryański, postanowił dziś przyjrzeć się sobie samemu.

Wojtek w sposób niebywale sensualny próbuje odpowiedzieć na pytanie:
Gdyby ktoś zapytał, jaki jestem?

Gdyby ktoś zapytał, jaki jestem

Gdyby ktoś zapytał, jaki jestem?

Tego roku to dziwny maj, choć na wykresie mojego życia istotny. Przynajmniej emocjonalnie.

Czekam na jego koniec. Lekki niepokój.

Przychodzi każdego dnia taki moment, zazwyczaj w późny wieczór, kiedy to odkładam książkę i zawisam gdzieś w przedsionku snu.

Myśli moje, czasem posłuszne, czasem niesforne, zaczynają przysypiać. Trwa to krótko. Może dwie chwile. Jest dobrze. Ciepło w chłodny dzień. Chłodno w ciepły.

Stukając pazurkami po schodach zbliżają się psy. Wchodzą do łóżka przerywając sielskość.

Trochę intensywniej myślę o swoim życiu.

Myśli moje, co właśnie przed momentem ułożyły się do snu rozbiegają się po całym pokoju, by ustąpić miejsca chwilowemu agresorowi. Przysiadają na zegarze wiszącym na ścianie, na ramach obrazów czy na oparciu drewnianej ławeczki. Tak przysiadają po dwie, po trzy, czasem całą gromadą i szeptem aktorskim komentując sytuację czekają aż psy zajmą swoje ulubione miejsca. Kiedy to nastąpi sfruwają i kokoszą się w wolnych miejscach.

Znów zapada spokój przerywany jedynie warkotami Felicjana, który zdaje mi sprawozdanie z całego dnia.

Gaszę światło.

Znów mija kilka chwil, kiedy to wszyscy zgodnie zasypiamy. Moje myśli. Moje psy. I ja.

Następuje święty czas nieświadomości w której to leżę, jakby powiedział mój ukochany T.S Eliot – ” Like patient etherised upon a table ” ( ” Jak pacjent eterem uspiony na stole ” tłum. M. Sprusiński ) Nic mnie nie dotyczy. Nic mi nie zagraża.

Tak by się zdawało.

Niczego, co niemiłe, nie słyszę.

Do rzeczywistości wraz ze wschodem słońca przywołuje mnie Kawunia, która swoim małym ciepłym języczkiem zlizuje z czoła resztki snu, informując, że zaczyna się kolejny dzień. Jaki ? Zawsze wstaję z przeświadczeniem, że dobry. 
Optymistyczny, mimo chłodnych, a w tym roku szczególnie dokuczliwych, przemoczonych wiatrów.

Gdyby ktoś zapytał, jaki jestem? Właśnie taki. Trochę realny. Trochę nierealny. Trochę wypoczęty. Trochę zmęczony.

Trochę utalentowany. Trochę nie. Czasem wesoły, trudną wesołością. Trochę smutny. Pełen wewnętrznych sejsmografów utrudniających życie a umożliwiających tworzenie.

Zawsze pełen dobrej nadziei. To przez nią często obijam sobie kolana i przykładam woreczek z lodem do głowy. Ale jej nie tracę. Nadziei, oczywiście. Jeszcze maj zakończy się pięknie.

Nie może być inaczej. Maj to maj.

Dla mnie w Ino. W.

Wojtek Maryański

Warszawa, czwartek 16 maja 2019


#WojtekMaryański