Lobotomia od tyłu

Lobotomia od tyłu – Mój kolega ze szkoły, Jacek Sut, znakomicie pisze o hegemonii teatru gejowskiego i jego braku jakiejkolwiek wypowiedzi.

Jacek słusznie nie odmawia wartości temu teatrowi, sprzeciwia się tylko, dokładnie tak jak ja, jego hegemonii, gdzie prawie cały teatr polski jest w rękach homoseksualnych reżyserów, dyrektorów teatrów i recenzentów, którzy wzajemnie się wychwalają w tym zamkniętym obiegu, a widzowowi pozostaje tylko wykonywana na nim lobotomia od tyłu.

Lobotomia od tyłu

Lobotomia od tyłu

Po tekście Joanny Szczepkowskiej pozostanie pewno ten sam nikły obłok kurzu, co po jej demonstracji w spektaklu Krystiana Lupy. A szkoda, bo rzecz warta jest rozważenia. Bardziej zaiste ze względu na estetyczne, merytoryczne i filozoficzne konsekwencje niekwestionowanej dominacji lobby gejowskiego w teatrze. Nie tylko zresztą u nas.

Wiele lat temu byłem na przedstawieniu “Do Kichot” w Teatrze Starym. Kończyłem studia reżyserskie w Warszawie, w Krakowie szukałem prawdziwego teatru. Jak babcię kocham – znalazłem, Poetyka, oniryczność wizji, wreszcie huragan zbudowany z samych metafor poraziły mnie i uwiodły. Zachwycony pobiegłem do Mistrza mojego, pana Jana, który na moje zachwyty omal nie wzruszył ramionami. “O co mu chodzi?!” – wrzasnąłem w duchu. Jemu ten teatr nic nie mówił, irytował wręcz i uwierał.

Kiedy drugi raz zetknąłem się z “tym” teatrem, już dojrzalszy byłem i uważniejszy. Szekspir w Dramatycznym, w tytułowej roli Danuta Stenka – specjalnie nie odpalam gugla, żeby boleśniej nie pamiętać nawet tytułu. Sceny idą jedna po drugiej, scenografia olśniewa, sceny finezyjne, aż tu nagle pokaz mody, aż tu nagle półgoli aktorzy, mężczyźni rzecz jasna. Patrzyłem, słuchałem i dotarło do mnie, że jestem przezroczysty. Nie do mnie ta mowa. Nie jestem nawet brany pod uwagę w tym rozdaniu. Oto chłopaki z innymi chłopakami po chłopięcu sobie ponad moją głową rozmawiają, przesyłają znaki, mówią szyfrem, raz po raz dla obopólnej uciechy rozbierając co przystojniejszych aktorów. I świetnie się bawią moją dezorientacją.

Ta obserwacja uderzyła mnie jak obuchem i wyleczyła na długi czas z biegania na najmodniejsze wówczas wschodzące i nieco już okrzepłe gwiazdy polskiej reżyserii. W tym czasie niemal cały tort był w rękach homoseksualnych reżyserów, dyrektorów teatrów i recenzentów. Mówiło się niby o różnych przedstawieniach i reżyserach, ale tylko o JEDNYM teatrze. A ja odróżniam, czy też może wyróżniam “gejowski teatr” obok innych.

Dla zupełnej jasności dodam, że nie odbieram mu wartości, niechętny jestem tylko jego hegemonii, która wiele lat w kąt spychała pozostałe estetyki, formy i myśli, a nawet – niech będzie – tradycje teatralne do drugiego lub trzeciego szeregu. Skutki obserwujemy boleśnie dziś. A może tylko ja je widzę?

Oczywiście, że “ten” teatr jest potrzebny, był częścią kolejnej Wielkiej Reformy jaka się dokonała na naszych oczach w latach 90-tych w całej Europie. Brutaliści wszystkich ochlapali równo, ale dzięki temu wszyscy równo zaczęli się myć. Nie tylko z ich ekskrementów, również ze starszego nalotu i złogów. O swój głos upomniało się ciało, przeważnie udręczone, torturowane w nieswoich, jak się okazało, skórach, kajdanach konwencji, dybach Sztuki… Był to wielki manifest organicznego, bezwzględnego w swoich biologicznych dogmatach, obitego konwenansem ego. Któż bardziej straceńczo mógł drzeć się świeżo odzyskanym głosem niż ci, którym oficjalnie go wciąż odmawiano?

Ale do rzeczy.
Co wyróżnia “ten” teatr? Wysublimowane esteycznie obrazy, sytuacje pełne napięcia, już na etapie planowania przestrzeni, świetna oprawa, rewelacyjne, bezbłędne wręcz inscenizacje, precyzyjnie rozłożone w rytmie i czasie. Oraz zupełny brak zaplanowanej wcześniej WYPOWIEDZI. Wypowiedź jest w domyśle. W domyśle widza. Widz sam sobie składa myśli i odbudowuje własne treści. Teatr służy jedynie poruszaniu tą konstrukcją, strząsaniu z niej tego, co było, ukazywaniu gołych – nomen omen – kości.

Jak bardzo jest to jednak uwsteczniające nie sposób dojrzeć spoza kłębów widowiska i ognistej kuli ekstremalnych emocji. Taki teatr nic nie MÓWI. Nie CZYNI niczego. Nie proponuje żadnej drogi, nie kreśli myślowych perspektyw. Taki teatr jedynie KONSUMUJE wszystko, co sami do niego, płacąc do tego za bilet, przynosimy. Bo to my, widzowie wypełniamy go treścią. Reżyser czuje się z tego obowiązku zwolniony. Zestawia obrazy, sprzeczne tematy, skrajne napięcia, ostateczne zachowania (bo cóż jest ostateczniejszego w teatrze niż nagość? – prawdziwa śmierć?), a widz w spazmatycznym elektrowstrząsie panicznie odbudowuje sobie w głowie wciąż to i wciąż rozpieprzany w drebiezgi świat. Nie można nie myśleć, więc po najgłębszej nawet lobotomii wymiecione miejsca znów zapełniają się myślami. Siłą rzeczy są to myśli nowe. Nic dziwnego, że większość ludzi wychodzi z teatru z autentyczną pewnością głębokiego katharsis. Ja tam z kolei w ogóle nie wchodzę, bo widziałem “Lot nad kukułczym gniazdem” i prawdziwe skutki terapii prądem.

Przestaliśmy myśleć w teatrze. Odmawia się myśleniu wartości. Nie jest sexy, trendy ani jazzy. Pełni katastrofy dodaje fakt, że całe pokolenia już “lupoidów”, “jarzynoidów” i “warlikowskoidów”, bez względu na płeć i wiek, orzą, sieją i zbierają żniwo schnięte.

To są prawdziwe skutki hegemonii nielicznych, choć stale obecnych guru, którzy z teatru uczynili sobie kolejny fetysz, traktując go prawdziwie instrumentalnie.

W tym krajobrazie zdarzają się perły, choć są to tylko wyjątki, a straty są ogromne i chyba nie do odrobienia.

Kiedy widzę przemyślane przedstawienie, gdzie na serio ktoś coś do mnie, widza, ze sceny mówi, to się po prostu wzruszam. Do łez. Jak na “Udręce życia” w Narodowym chociażby. Nomen omen powtórnie.

Jacek Sut

https://www.facebook.com/grzegorz.kempinsky/posts/10200096328945431

Lobotomia

Lobotomia przedczołowa, zwana także lobotomią lub lobotomią czołową albo leukotomią przedczołową – zabieg neurochirurgiczny polegający na przecięciu połączeń kory przedczołowej z innymi strukturami mózgowia, jedna z metod leczenia chorych na schizofrenię i inne ciężkie choroby psychiczne.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Lobotomia


#teatr