W obliczu nieskończoności

Nostalgiczny byłem od zawsze, nawet jako kilkunastolatek z tęsknotą wspominałem mój pierwszy dom.

rysA Potem nauczyłem się żyć w teraźniejszości, bo to jedyny sposób na pełne i szczęśliwe życie.

 

Nadal tak jest i uważam się za człowieka szczęśliwego, ale czasami nachodzą mnie takie chwile, kiedy zdaje sobie sprawę, że pewne ważne rzeczy w moim życiu są już nie do odtworzenia i przeminęły na zawsze. Głównie dotyczy to osób, które odeszły i pozostała po nich tylko ciepła pamięć i miłość w sercu.

 

Zwie się to uczucie nostalgią, albo tęsknotą.

 

I ogarnia mnie ono, kiedy myślę o moim domu rodzinnym, mojej zmarłej babci i mamie.

 

Wywołuje to zjawisko zazwyczaj coś co jest wpisane w naszą pamięć pierwotną, a zatem jakiś utwór albo zapach – często też pamięć o jakimś smaku – bo przecież smak pewnych potraw mojej mamy jest nie do odtworzenia…

 

Głęboko wtedy odczuwam przemijanie i swoją własną śmiertelność.

 

Nie jest to zbyt miłe. Jest to rodzaj bólu, ale bardzo szczególnego rodzaju –alfa bólu słodkiego, bo przecież tęsknię za osobami, które nadal kocham, mimo, że odeszły na zawsze.

 

I takie momenty refleksji są tym bardziej drogie, że stawiają większość problemów w odpowiednim świetle, przywracają proporcje w obliczu nieskończoności i nieuniknionego przemijania.

 

Wiem, że to banał i że znowu  narażę się na uszczypliwości zgryźliwego Tetryka, ale te chwile przypominają ciągle, że jedyną nadrzędną wartością jest miłość i można by rzec, że jest to moja religia.

 

amen


#GrzegorzKempinsky #przemijanie #śmiertelność #śmierć #nostalgia